sobota, 22 sierpnia 2015

Wattpad BARDZO WAŻNA UWAGA!!!!!

No więc pod ostatnią notką napisałam wam, że myślę nad przeniesieniem bloga na wattpada i chciałam znać wasze zdanie. Jednak przykro mi bardzo, ponieważ nikt nic nie napisał w komentarzach (a wyświetlenia były.. tak tylko mówię :p) Zostałam zmuszona do podjęcia samodzielnej decyzji i tak zrobiłam to. Stworzyłam to opowiadanie na WATTPADZIE. I uważam, że to tam będą pojawiały się rozdziały. Oczywiście najpierw stopniowo będę dodawać kolejne od pierwszego i będę to robiła w dość szybkim tempie przynajmniej aż nie dojdziemy to tego co tu mamy. Serdecznie zachęcam was do czytania tej historii ponownie bo postanowiłam ją odrobinę poprawić. Staram się ją pisać w lepszy sposób i zmienić kilka szczegółów. Proszę piszcie mi co o tym myślicie pod tym postem i na wattpadzie. Zależy mi na zdaniu moich obecnych czytelników.
Więc łapajcie linka:
Back to memories

UWAGA!
Dla tych co nie wiedzą co to jest wattpad.

Wattpad (trochę trudno to wytłumaczyć xD) jest to strona, na której można pisać i czytać różne opowiadania, fanfiction i tym podobne. Wystarczy się zalogować co oczywiście jest darmowe. Jeśli podoba wam się opowiadanie możecie na nie oddać głos (vote) (jest to coś w rodzaju like) i oczywiście zostawiać kom. ;D :p. No to kochani mam nadzieję, że nadal będziecie ze mną i do zobaczyska na wattpadzie! :**** <3

czwartek, 20 sierpnia 2015

Pytanko do was ;) ( bardzo WAŻNE)

No hey kochani. Takie pytanko do was... Myślę nad przeniesieniem tego bloga do serwisu wattpad. I co wy na to??? Wiem, że teraz coraz więcej osób z niego korzysta a i ja sama piszę tam jedno opowiadanie... znaczy no, zaczynam xD. Ale chodzi też o tą wygodę, jak bieżące informowanie o nowych rozdziałach. Wiem, że teraz dodaje je bardzo rzadko i niesystematycznie. Jednak mam coraz mniej czasu na pisanie no wiecie- wakacje, a za kilka dni no niestety ale szkoła. Trochę jest mi przykro, że już nie zostawiacie komentarzy ale tym razem proszę abyście to zrobili. Naprawdę chce znać wasze zdanie bo tak naprawdę w tym wszystkim chodzi o was. No więc drogi czytelniku czy mam przenieść opowiadanie o Camile, Molly i Willu na Wattpada??????? ;*

wtorek, 28 lipca 2015

Rozdział 15

Budzę się wcześniej niż zwykle. Korzystam z nadmiaru czasu i udaję się do łazienki. Potrzebuje kąpieli.
Nalewam wodę do wanny i dodaje do niej trochę płynu do robienia piany.
Kiedy wszystko jest gotowe zanurzam się a ciepła woda przyjemnie szczypie mnie w skórę sprawiając, że od razu się rozluźniam.
Nie wiem ile czasu tak siedzę ale kiedy postanawiam wyjść woda jest zimna a ciotka Judie szamocze się na dole.
Błyskawicznie wysuszam swoje włosy za pomocą suszarki. Wykonuje poranną toaletę i szybko się maluje.
- Dobry.- mruczę do Judie. Kiedy wchodzę do kuchni.
- Dobry.                             
Kładzie na stół talerz pełen kanapek i gestem pokazuje, że mam usiąść. Czuje jak atmosfera przepełniona jest napięciem. W ciszy jem kanapki czekając na jakąkolwiek reakcję.
- Rozumiem, że to wszystko jest dla ciebie trudne i nie jest ci łatwo.- zaczyna ciotka. Zaciskam zęby i zwijam dłonie w pięści, staram się głęboko oddychać.- Ale Kate to moja siostra i wiem, że zżera ją poczucie winy. Ona po prostu się pogubiła bo tym jak twój ojciec…
-Przestań!- krzyczę. Z każdym wypowiedzianym przez nią słowem spinałam się coraz bardziej. Biorę kilka głębokich wdechów żeby chociaż odrobinę się uspokoić. Nie chcę znowu wybuchnąć. Wiem, że ciocia Judie chce tylko żeby wszystko z naszą rodziną było okay. Ale już czas żeby przestała się łudzić.
- Nie próbuj jej usprawiedliwiać.- mówię stanowczo.- Nie miała prawa sobie pozwolić na to co robiła. Myślisz, że tylko ona czuła się pogubiona? Jednego dnia miałam tatę w domu drugiego już nie. Ona wolała użalać się nad sobą i mówić jak to ma ciężko. Ale to gówno prawda. Wiesz, kto miał ciężko? Ośmiolatka, której matkę nie interesowało nic poza swoją butelką.- Mówię spokojnie cały czas patrząc jej w oczy.
Moja wypowiedź najwyraźniej ją zaskoczyła. Patrzy na mnie z szeroko otwartymi oczami. Nie jest pewna co ma mi powiedzieć, co chwila otwiera i zamyka usta. Prycham cicho i krzywo się uśmiecham bez cienia wesołości. Czuje w kieszeni spodni wibracje telefonu. Wyciągam urządzenie i widzę nową wiadomość.

Od:Molly
Potrzebuje pani podwózki do szkoły?
Mama stwierdziła, że powinnam jeździć z Will’em.
Nie przyjęła nawet mojego argumentu o jego
dziwkach pieprzonych w aucie, czaisz to?

Uśmiecham się do siebie pod nosem już mam odpisać kiedy przychodzi następna wiadomość
Od:Molly
Nawiasem mówiąc, to pytanie
czy potrzebujesz podwózki było tylko
taką formą grzecznościową. Czekamy pod
twoim domem więc rusz tyłek i jedziemy :p

Kręcę głową i wstaje z miejsca. Mój dobry humor znowu wrócił. Chwytam jeszcze swoją torbę i bluzę.
- Jadę dziś z Molly i Will’em.- mówię chcąc wyjść.
- To dobrze. Cieszę się, że nawiązujesz przyjaźnię.- mówi słabo się uśmiechając.- Powinnaś ich tu zaprosić któregoś razu.
Nagle przypomina mi się coś o czym powinnam jej powiedzieć.
- Właściwie, zaprosiłam Molly na noc w piątek… Znaczy jeśli nie masz nic przeciwko.- mówię szybko.
- Niema sprawy i tak siedziałabyś sama bo jestem w pracy. Camile, to jest teraz też twój dom. Nie musisz się mnie pytać jeśli chcesz zapraszać znajomych.
Uśmiecham się do niej. Wiem, że gdybym chciała urządzić dziką imprezę też by mi na to pozwoliła. Ciocia Judie bardzo chcę żebym miała jakiś normalnych znajomych. Gdyby mogła organizowałaby mi życie towarzyskie.
Kiedy wychodzę z domu widzę ciemny samochód Willa. Bliźnięta siedzą w środku i najwyraźniej o coś się kłócą. Znowu. Ignoruje lekki ścisk zazdrości w piersi i przyglądam się jak strasznie są do siebie podobni. Te same oczy, ten sam kolor włosów, te genialne dołeczki, nawet niektóre gesty.
Molly pierwsza mnie zauważa otwiera lekko drzwi auta.
-Na co czekasz?- woła z uśmiechem.- Wskakuj!
Podbiegam do pojazdu i usadawiam się na tylnim siedzeniu.
- Widzisz nawet Cam ma problemy z wsiadaniem do tej dziwkarni.- mówi Molly do brata.
- Co ty masz do mojego samochodu?- mówi z udawaną irytacją Will kiedy rusza.- To bardzo porządny wóz.
- Porządny, nieporządny.- parska dziewczyna.- Od teraz kiedy masz mnie wozić do szkoły zabraniam ci pieprzyć w nim te wszystkie…
- Dziewczyny.- kończy za nią Will.
Molly robi jakiś dziwny ruch ręką i wzrusza ramionami.
- Skoro tak uważasz.
Na twarzy chłopaka pojawia się chytry uśmieszek.
- Nie wiem czemu nie masz takich problemów z tym co robię w SWOIM samochodzie kiedy mam cię zawieść na jakąś imprezę, na zakupy czy inne duperele.- popatrzył na siostrę ruszając śmiesznie brwiami.
- Cokolwiek.- odpowiada Molly przewracając oczami.
Nie mogę powstrzymać małego uśmieszku słysząc ich przekomarzania. Niby cały czas się ze sobą sprzeczają ale gdyby, któremuś coś się stało drugie zrobiłoby wszystko by pomóc. Nie jestem pewna ale chyba z moich ust uciekło ciche westchnienie. Patrząc na rzucane w moją stronę spojrzenie Molly zyskałam pewność.
- Wszystko okay Cam? Dziwnie się na nas gapisz.- nie mogę powstrzymać lekkiego śmiechu na jej słowa.
- Nic mi nie jest tylko… jesteście strasznie słodcy.- mówię nieśmiało.
Z ust Willa wychodzi chichot.
- Nie powiem, nieśmiała Camile to coś nowego.- mówi z takim nieziemskim uśmiechem, że czuje mrowienie na skórze.- Ale pozwól miłości, że zwrócę ci uwagę na pewien fakt. Ja jestem gorący albo jak wolisz seksowny. Słodkie to mogą być małe zwierzątka i dziewczyny… ale patrząc na moją siostrę to do niej to stwierdzenie też nie pasuje.
W błyskawicznym tempie pięść Molly śmiga do ramienia Willa i uderza w nie z charakterystycznym klapnięciem.
- Widzisz, to w ogóle nie było słodkie.- mówi chłopak patrząc na mnie we wstecznym lusterku.
Nie jestem pewna czemu ale zaczynam chichotać. Słyszę jak Molly cicho mamrocze całą wiązankę przekleństw w stronę brata, jednak on wygląda jakby wcale go to nie obchodziło.
Zorientowałam się, że jesteśmy na miejscu kiedy samochód stanął. Niespiesznie wysiedliśmy z samochodu… No oprócz Molly, która dalej na parkingu zauważyła Chrisa. Wyleciała tak szybko, że nawet nie zamknęła drzwi. Koniecznie muszę ją spytać o ich relacje w piątek. Wygląda jakby się nieźle w niego wkręciła.
Z uśmiechem na twarzy zamykam drzwi auta. Mam zamiar iść przez parking do szkoły kiedy czuje jak silna dłoń delikatnie chwyta mnie za łokieć.
- Camile poczekaj.- mówi łagodnie Will.
Odwracam się w jego stronę. Stoi przy samochodzie i prawą dłonią pociera sobie kark.
- Coś się stało?- pytam, próbując go zachęcić do mówienia kiedy przez jakiś czas się nie odzywa.
- Ja…- przerywa na chwilę.- No wiesz, zastanawiałem się trochę nad tą wiadomością od ciebie i…- przerywa i patrzy na mnie dziwnym wzrokiem.
- Dooobraa.- mówię przedłużając to słowo.- To się robi dziwne. Will czy ty się denerwujesz?- mówię trochę się przekomarzając.
Chłopak wydaje z siebie ciche prychnięcie i się śmieje ale jego oczy cały czas zostają poważne.
- Nie… znaczy po prostu nie rozumiem za co wczoraj dziękowałaś czy coś…
- Zapomnij Will.- mówię stanowczo. Nie chce drążyć tematu. Jakoś niespecjalnie widzi mi się mu zwierzać.
Chłopak chyba łapie aluzje. Na jego usta ponownie wkracza ten figlarny uśmieszek, od którego miękną kolana.
- Taa czaje. Wieczór zwierzeń już minął.
- Dokładnie.- odpowiadam.
Nasze spojrzenia się krzyżują i przez chwilę po prostu na siebie patrzymy. Nie mogę oderwać wzroku od jego hipnotyzującego spojrzenia tych czekoladowych oczu. Leciutko się uśmiecham. Czuje jak w mojej klatce piersiowej wytarza się przyjemne ciepło gdy uświadamiam sobie co powiedział. Zastanawiał się nad moją wiadomością… myślał o mnie! Dźwięk szkolnego dzwonka uwalnia mnie od tego dziwacznego stanu zadowolenia. Moje mięśnie automatycznie się napinają a ja błyskawicznie przerywam nasz kontakt wzrokowy kręcąc głową. Obracam się na pięcie i odchodzę jak najszybciej ledwo powstrzymując się od biegu.
***
Will’s POV:

Stałem tam jeszcze chwile jak ten pajac patrząc za dziewczyną, która już zdążyła zniknąć z pola mojego widzenia. Czuje się jak kretyn, a przynajmniej czułem kiedy pytałem ją o tą pieprzoną wiadomość. Ale no ludzie, kto wysyła takie rzeczy? Wiem, że to zabrzmi cholernie oklepanie i jakoś tak dziwnie ale chce ją poznać. Od razu kiedy się na nią spojrzy widać, że dostała od życia nieźle po dupie. Jest na ogół wycofana, zawsze czujna. Kiedy na ciebie patrzy to masz wrażenie, że potrafi zajrzeć w twoją duszę. To straszne i jednocześnie niesamowite spojrzenie. Ale kiedy się odrobinę zapomni pokazuje jaka naprawdę potrafi być. Intryguje mnie. 
____________________________________________________________
O. Mój. Boże. Spojrzałam na datę kiedy ostatni raz dodałam jakiś rozdział i po prostu złapałam się za głowę. Jest mi tak strasznie przykro, naprawdę... Tak i to jest ta część, w której was przepraszam ZNOWU. Mam ogromną nadzieję, że wy którzy zostaliście z moim blogiem wybaczycie mi moje wszystkie opóźnienia. Oby do następnego kochani.

wtorek, 10 marca 2015

Rozdział 14

Od: Nieznany
Czuję się niezwykle dotknięty i zraniony.
To ja cię miałem odprowadzić, a ty tak
uciekłaś.

       Uśmiecham się leciutko do siebie czytając tą wiadomość.

Siedzę po turecku na łóżku oparta o ścianę ze szkicownikiem w jednej ręce a telefonem w drugiej. Nie muszę się nawet zastanawiać kto taki do mnie napisał. Zapisuje numer.

Do: Will
Wybacz, że swoim zachowaniem zraniłam
twoje wątłe uczucia. Na szczęście sama
potrafię znaleźć drogę do domu.

        Nie muszę długo czekać na ponowne odezwanie się telefonu.

Od: Will
No nie bądź taka. Takiej dziewczynie
jak ty przydałaby się eskorta. Plusem
jest też, że całą drogę mogłabyś cieszyć
się moim boskim towarzystwem w pakiecie
ze wspaniałym dowcipem.

Do: Will
Twoja głowa niedługo eksploduje
od tego wybujałego ego. Bądźmy szczerzy,
towarzystwo wcale nie boskie, co
najwyżej bardzo irytujące. A o twoim
miernym dowcipie wole nie wspominać.
W ogóle co ma znaczyć „takiej dziewczyny
Jak ty”? I skąd masz mój numer?

Od: Will
Numer podkradłem z telefonu Molly.
Głupia, powinna lepiej go pilnować.
A w tamtym zdaniu chodziło mi
o to jaka gorąca jesteś.
Aha, no i pamiętaj, że uwielbiasz moją obecność.
I co masz do mojego dowcipu?
Przecież jestem zabawny!

Do: Will
No proszę, awansowałam z mrocznej
na gorącą? Powinnam czuć się zaszczycona?
Uwielbiam twoją obecność? Musiałam
o tym zapomnieć. Nie William, nie jesteś
zabawny tylko śmieszny. To nie to
samo.

Od: Will
Tak powinnaś czuć się zaszczycona.
Nie każda dziewczyna może się
Pochwalić tym, że ją tak nazywam. Następnym
razem nie zapominaj. William? Serio?
Haha kochanie za dużo czasu spędzasz z Molly. ;D
A czy kiedy jestem śmieszny wywołuje uśmiech
na twojej twarzy?

         Nie mogłam wytrzymać i wybuchłam cichym śmiechem. Słyszę jak ciocia przestawia coś w kuchni. Szybko odpisuje na wiadomość.


Do:Will
Tak. O dziwo tak. Nie wiem co robicie ale to
pomaga… dziękuje
.

        Długą chwilę waham się zanim postanawiam wysłać tę wiadomość. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że przygryzam wargę dopóki nie poczułam lekkiego smaku krwi w ustach. Nie wiem czy dobrze robię pisząc taką wiadomość. Nie wiem czy znowu nie okazuje słabości. Ale… Czuje, że wszystko zaczyna się zmieniać. To co napisałam jest prawdą. Nie wiem co takiego robi ze mną Will, Molly, reszta spotkanych przeze mnie ludzi i to miejsce ale czuje jak wysysają powoli ze mnie mój ból. Naprawdę nie wiem jak to się dzieje ale uśmiecham się. Dziś się uśmiechałam i to po rozmowie z matką. Po tym jak wspomniała o TYM. To już nie są te złośliwe ani wymuszone uśmiechy… to jest… nawet nie wiem co. To trochę dziwne, że w miejscu, w którym czuje się zupełnie nie na miejscu równocześnie może mi być dobrze.

Od: Will
Miłości? Co my takiego robimy?

       Uśmiecham się lekko pod nosem. Nic. Nie robicie nic takiego ale… róbcie to dalej. Proszę w myślach.

      Nie wiem czy dobrze robię. Czy nie za szybko to wszystko się toczy. Nie wiem. Nie jestem pewna tak wielu rzeczy. Ale na razie to nie jest istotne tym będę się martwić jutro.

Odkładam telefon na stolik obok łóżka. Wstaje i wychodzę na balkon.

Słońce już chyli się ku zachodowi. Tworzy wspaniałą dla oka pomarańczowatą poświatę. Wspaniały widok. W Nowym Jorku tylko o takim pomarzyć.

      Siadam na chłodnych kafelkach obejmując rękoma kolana. Cały czas patrzę w niebo. Szukam w nim czegoś, kogoś. Dzisiejszy dzień to dla mnie za dużo. Nie wiem w którym momencie czuje mokre krople na policzkach. Płacze. To są łzy szczęścia, smutku, ogromnej tęsknoty, bólu, z którym powoli przestaje dawać sobie radę… a może nigdy nie dawałam. To łzy nadchodzącej nadziei.

      Siedzę, płaczę a z moich słów wydostają się słowa piosenki, którą kiedyś słuchałam. Szepcze je jakby były moją tajemnicą.

(…) But I’m only human

Lecz jestem tylko człowiekiem

And I bleed when I fall down

I krwawię, gdy upadnę

I’m only human

Jestem tylko człowiekiem

And I crash and I break down

Załamuję się I płaczę

Your words in my head, knives in my heart

Twoje słowa w mojej głowie, noże w mym sercu

Cause I’m only human

Ponieważ jestem człowiekiem

I’m only human

Jestem tylko człowiekiem

Just a little human

Tylko małym człowiekiem

I can take so much

Jestem w stanie wiele znieść

Until I’ve had enough

Aż w końcu będę miała dość

Cause I’m only human

Ponieważ jestem tylko człowiekiem

And I bleed when I fall down

I krwawię, gdy upadnę

I’m only human

Jestem tylko człowiekiem

And I crash and I break down

Załamuje się i płaczę

Your words in my head, knives in my heart

Twoje słowa w mej głowie, noże w moim sercu

You build me up and then I fall apart

Podnosisz mnie na duchu a ja się rozklejam

Cause I’m only human*

Ponieważ jestem człowiekiem

      Siedzę tak długo. Siedzę, patrzę w niebo i płaczę. Ale to nic. Teraz mogę być słaba. Dzisiaj mogę sobie popłakać bo, jutro znowu będę udawać silną. Będę to robić żeby jeszcze bardziej się nie zapaść. A może… będę się uśmiechać?

__________________________________________________________________________________

No i jest! Upragniony 14. Jestem mega szczęśliwa, że powolutku zagląda was tu coraz więcej :d

Komentujcie, jak czytam wasze opinie od razu chce mi się pisać. Bo wiem, że chcecie to czytać (WOW). Oczywiście Aniu twoje nękanie też mnie pośpieszyło :p (napisz już kolejny!). To kochani do następnego :**

środa, 28 stycznia 2015

Rozdział 13

Camile’s POV:
Wchodzimy na halę.
- Jakson!- woła trener.- Spóźniony!
Mężczyzna stoi na drugim końcu pomieszczenia. Boleśnie jestem świadoma spojrzeń rzucanych w moją stronę. Cała drużyna obarcza nas ciekawskimi spojrzeniami.
Will posyła trenerowi przepraszający uśmiech. Ale on działa tylko na dziewczyny więc:
- Jonson, z łaski swojej idź do szatni i się przebierz!- woła poirytowany mężczyzna.
Chłopak odwraca się w moją stronę.
- Dobra, ja lecę bo brzmi jakby miał ochotę odgryźć mi głowę.- lekko się śmieje.- A ty możesz usiąść na trybuny.
-Okay. Chyba masz przeze mnie kłopoty.- mówię kiwając głową na trenera.
- Dzień jak co dzień.- odpowiada z uśmiechem, który chyba nigdy nie schodzi mu z tej przystojniej twarzy.
- Jonson!
- Idę trenerze!- woła Will.
 Posyła mi kolejny uśmiech i biegnie w stronę szatni. Unikam patrzenia na trenera i siadam na trybunach. Jednak nie jest mi dane długo cieszyć się samotnością.
- Cam!
Molly siada obok mnie i mono mnie przytula a ja ponownie się zastanawiam skąd w niej tyle siły.
- Boże drogi Camile!- ściska mnie mocniej.- Jestminaprawdęstrasznieprzykroinawetniewieszjakbardzosięmartwiłam…
Delikatnie odsunęłam ją od siebie i zakryłam usta usta ręką.
- Ej, ej, ej. Molly już ci mówiłam nic mi nie jest. Żyje, jest okay.- mówię z lekkim uśmiechem.
Dziewczyna patrzy na mnie smutnym wzrokiem i widzę jak jej oczy lśnią od nie wypuszczonych łez. Nie chce żeby płakała. Nie przeze mnie. To jedyna osoba, która mnie nie irytuje i, która pomaga mi nawet o tym nie wiedząc.
Robi kilka głębokich wdechów zanim ponownie się odzywa.
- Jest mi naprawdę bardzo przykro. Wiem, że to moja wina. To ja cię zaciągnęłam na tę imprezę i powinnam cię pilnować. Zresztą, naprawdę nie sądziłam, że Dean jest takim dupkiem.
- Molly, ile jeszcze raz mam ci powtarzać, że jest okay? To nie jest twoja wina. Nie jestem małym dzieckiem i nie potrzebuje opiekunki. A to co się stało to już przeszłość, nie zmienimy jej. To nie są miłe wspomnienie więc, może lepiej zapomnijmy o tym wieczorze co?
Starałam się mówić delikatnie i stanowczo. Jestem całkiem niezła w kłamaniu. Mam nadzieję, że uwierzyła. Nie chce żeby się o mnie martwiła. Zresztą co miałam jej innego powiedzieć? Nie Molly, wcale nie jest okay, cały czas czuje na sobie jego wstrętne łapy, gdy o tym pomyśle robi mi się nie dobrze. Myślę, że zaraz pojawi się ktoś podobny a ja znowu nie będę umiała się  obronić, także nie jest okay. No chyba nie.
Jak tak myślę mogę śmiało stwierdzić, że ze mną nigdy nie było okay. No cóż… Bolesna prawda.
- Dobrze.- mówi cichutko dziewczyna.
Chwilę milczymy patrząc na siebie. Potem wyjmuję z kieszeni słuchawki, podaje jej jedną i włączam jakąś piosenkę, do której obie cicho śpiewamy.
- A tak w ogóle, to co ty tu robisz?- pyta Molly nagle coś sobie uświadamiając.- I to w dodatku z moim bratem?!- podnosi głos wskazując głową na Willa, który był pochłonięty grą.
- Co? My n…- próbuje powiedzieć ale dziewczyna mi przerywa.
- O mój Boże! Bzykaliście się?!- patrzy na mnie z dziwnym wyrazem oczu.- Matko Camile… Wiedziałam! Wiedziałam, że nie da rady! A to skurwiel!...
Taaaak. Wróciła dawna Molly.
Nie daje mi dojść do głosu kiedy kolejny raz staram jej się powiedzieć, że nic nie robiliśmy. Zamiast tego paple jak opętana i z zabójczym błyskiem w oczach wpatruje się w boisko.
Nagle zrywa się z siedzenia i zbiega z trybun krzycząc:
- William! William Jonson!
Chyba się wściekła. Rusza w kierunku Willa, który właśnie idzie na ławkę. Oboje zarabiają kilka spojrzeń.
- Mówiłam ci i to nie raz, ty podły Draniu, że moje koleżanki są poza tym całym gównem, które wyprawiasz!- podchodzi do niego i dźga go palcem w pierś. Stoją koło trybun. Chłopak wygląda na zdezorientowanego. Jednak mu też nie jest dane nic powiedzieć na swoje usprawiedliwienie.- Wiedziałam, że nie umiesz trzymać łap przy sobie! Już twoje dziwki ci nie wystarczają?!- wypuszcza siebie wiązankę przekleństw, które powoduję, że moje oczy wyszły z orbit, a uwierzcie, że słyszałam naprawdę nie jedno. – Camile nie jest żadną z tych bezmózgów i cholernie ci zabroniłam…
Nie dokańcza bo podchodzę do nich i zatykam jej usta ręką, znowu. Przy okazji posyłam każdemu ciekawskiemu słuchaczowi wrogie spojrzenia, w tym także trenerowi. Bo haloo! Darła się jak opętana i teraz wszyscy się nam przysłuchują. Tylko tyle mi brakowało, żeby ludzie sądzili, że sypiam z Willem. Chłopak wydaje się zaskoczony i wprost zamurowało go. No raczej nie będę miała teraz z niego pożytku, więc muszę sama nas bronić przez wściekłą Molly, która odwraca się do mnie z wielkim grymasem na twarzy zrzucając moją rękę.
- Co do cholery, Camile? On nie może…
- Molly!- przerywam jej robiąc głupawy ruch dłońmi.- Teraz posłuchaj mnie uważnie dobrze?- jednak nie daje jej czasu na odpowiedź.- Ja. Nie. Spałam. Z. Willem.
Na jej uroczej twarzy pojawia się niezrozumienie.
- Chwila? Co?
Wzdycham.
- To co słyszałaś. Nie spałam z nim. Po prostu on przyszedł do mnie zapytać jak się czuję. A, że musiałam wyrwać się z domu poszliśmy się przejść. Potem okazało się, że jest trening i tak jesteśmy tutaj.
W końcu włącza się Will.
- Tak, cała prawda. Nic nie było.- mówi jednak zaraz odwraca się w moją stronę puszczając mi oczko.- Nie to żebym nie chciał.
- Nie pomagasz.- prycham.
Molly w śmieszny sposób składa usta w dziubek i odrobinę zbita z tropu.
- Oj
- Chyba ktoś, mam na myśli siebie, zasługuje na przeprosiny.- mówi śpiewnym tonem Will.
-Co? Nie!- parska Molly.- Przykro mi bracie ale jesteś męską dziwką i no cóż… tak mogło być.
Potem odwraca się na pięcie i spowrotem idzie usiąść na trybunach. Will patrzy za nią z krzywym uśmiechem, potem nasze spojrzenia się spotykają. W końcu idę za Molly a chłopak siada na ławce z innymi zawodnikami.
Siadam obok niej. Obie wpatrujemy się tępo w boisko. Wszyscy już zajęli się sobą. To… Całe przedstawienie… to było dziwne. Bardzo. Chyba lekko się krzywie co nie umyka dziewczynie.
- Wiem, trochę mnie poniosło.- mówi cicho.- Ale wiesz… Nie chce żebyś była jak te jego dziwki. Nie chce żeby zrobił cię jedną z nich.
Chwile na mnie patrzy a potem znów przed siebie.
Lekko się wiercę. Czuje się co najmniej niezręcznie. W sumie to zabawne. Przypomina mi się Luke i moje dawne życie…
Kręcę gwałtownie głową i w końcu odpowiadam:
- W porządku.- po chwili dodaję.- A ty? Co tu robisz?
Molly uśmiecha się do mnie lekko.
- No… Nie chciałaś się z nikim widzieć a ja strasznie się o ciebie martwiłam i… No, eee, Chris zaproponował żebym przyszła. Wiesz, trochę się rozluźniła…
Moje spojrzenie automatycznie zaczęło szukać Christophera na boisku. Chłopak co chwila zerkał na nas z dziwnym smutkiem w oczach.
Zapada niezręczna cisza. Naprawdę tak się mną przejęła? Znam ją od niedawna, ale się jeszcze nie zdarzyło żeby siedziała tak cicho jak dzisiaj, oczywiście pomimo tego jej ataku na Willa. Nagle nachodzi mnie coś co najwyraźniej pominęła.
- Więc ty i Chris?- pytam niby od niechcenia.
Widzę leciutki rumieniec na jej policzkach.
- Co?-sztuczne prychnięcie.- Przestań. Znaczy… eee, no nie. Znaczyy, on tylko, tylko…
Nie mogę się powstrzymać i lekko się śmieje. Molly patrzy na mnie zmieszana i nawet chyba odrobinę zawstydzona. Jak dziecko, które zostało przyłapane na podbieraniu słodyczy.
- Podoba ci się!- mówię a dziewczyna robi przerażoną minę i suczy:
- Ciiiiiiii, nie tak głośno głupia.- rozgląda się dookoła sprawdzając czy ktoś nie słyszał naszej rozmowy, a ja nie mogę się powstrzymać i znowu się śmieje.
- To nie jest śmieszne.- parska Molly.
- Jaaasnee.- odpowiadam rozwlekle.
- Na serio, przestań. Nie chce tu o tym rozmawiać.
Gdy to mówi do głowy przychodzi mi pewien pomysł. Całkiem niedorzeczny, ja takich rzeczy nie robię. Już nie, ale… Nie wiem może chce się poczuć jakbym była normalna.
- To, eee…-teraz ja się jąkam.- może wpadniesz do mnie w piątek na noc? Nie wiem, zrobimy sobie babski wieczór czy coś? Znaczy…jak nie chcesz nie…
- Pewnie, że przyjdę.- mówi natychmiast Molly przerywając mi. Na jej twarzy gości teraz wesoły uśmiech, który lekko odwzajemniam.
Sprawdzam godzinę na telefonie. Myślę, że już mogę wracać. Podnoszę się z ławki.
- Dobra, to ja się zbieram.- mówię i nie czekając na odpowiedź wychodzę nie odwracając się.
***
- Chyba musimy pogadać, co?- mówi ciotka kiedy tylko przechodzę przez próg domu.
Patrzę na nią chwilę a potem jak gdyby nic rozbieram się i ściągam buty. Wymijam ją i chce iść na górę kiedy znowu się odzywa.
- Camile, dobrze wiesz… trochę przesadziłaś.
Nieruchomieje i zaciskam pięści tak mocno, że na mojej dłoni pojawiają się ślady półksiężyców. Okręcam się na pięcie i szybko podchodzę do Judie.
- Nie.- parskam.- To ona przesadziła, kiedy o nim wspomniała.
Ciocia wydaje się trochę zaszokowana moją postawą, nie wiem czemu. To chyba normalne.

- Proszę nie wracajmy już do tego.- mówię łagodniej, po czym znowu się odwracam i idę do siebie. 
___________________________________________________________
Przeeeepraszaaam!!! Jezu już nawet nie wiem, który to raz. Cały czas przepraszam was za późne wstawianie posta. Tak jest i tym razem. Kochani no ja serio nie wiem co się dzieje  ale nie umiałam zaprać się do pisania. I tak rezultat nie bardzo mi się podoba. Proszę was o zrozumienie :* 

piątek, 23 stycznia 2015

Przpraszam że czekacie

Kochani bardzo was przepraszam z powodu przerwy od ostatniego rozdziału obiecuje, że jeszcze w tym tyg dodam nowy.