środa, 24 grudnia 2014

Wesołych Świąt!

      Kochani! Życzę wam wesołych, pełnych uśmiechu Świąt Bożego Narodzenia, cierpliwości do mnie gdy długo nie dodaje postów, wytrwałości w moim blogu, oczywiście bogatego Mikołaja, miłego spotkania z rodziną i no... co sobie wymarzycie. :D
      Bardzo chciałam dodać dzisiaj kolejny rozdział ale naprawdę bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo i jeszcze raz bardzo mi przykro. Po prostu nie miałam czasu. Rozumiecie, musiałam pomagać mamie w przygotowaniu do świąt.
      Jeszcze raz Wesołych Świąt wiem, że nie czyta mnie dużo osób ale naprawdę jestem szczęśliwa z garstki moich stałych bywalców naprawdę Kocham was!

wtorek, 9 grudnia 2014

Rozdział 12

Will’s POV:
Szliśmy w ciszy przed siebie. Nadal trzymałem rękę na jej ramionach, której nie zrzuciła i czuje, że nie zamierzała. Byłem świadkiem czegoś okropnie pochrzanionego. Miałem w głowie masę pytań, których w większości nie zadam. Postanowiłem nie naciskać.
- To co się w przed chwilą stało, to…- urwała szukając odpowiednich słów. Po chwili uśmiechnęła się krzywo- Ta kobieta to moja matka.- powiedziała.
- Powiedzmy, że się domyśliłem- powiedziałem lekko jakby to mnie zbytnio nie ruszało, co nawiasem mówiąc nie było prawdą. – Chyba nie dogadujecie się dobrze, co?
- Nie, niezbyt.- powiedziała sucho.
- To dlatego przeprowadziłaś się do ciotki?- dociekałem.
Głośno westchnęła i zatrzymała się, stanęła naprzeciwko mnie.
- Czy wyglądam na kogoś kto porzuciłby Nowy Jork dla tej zapomnianej przez Boga mieściny?- pyta podnosząc do góry jedną brew.
-Rozumiem, że teraz mam powiedzieć- nie?- pytam na co Cam parska śmiechem.
- Jesteś…
- Wspaniały? Zabójczo przystojny? Tak, owszem i nie będę się w tej kwestii wykłócał.- przerywam jej i mówię szczerząc się.
- Chciałam powiedzieć niemożliwy.- prostuje uśmiechając się lekko.
- Niemożliwy? Może być, ale wole tamte stwierdzenia.
- Mówił ci ktoś kiedyś, że masz zawyżone mniemanie o sobie?- pyta z przekąsem, czuje jak się rozluźnia.
- Kotku to się nazywa pewność siebie.
Camile patrzy na mnie tymi swoimi dużymi ciemnymi oczami, w których zauważam błysk rozbawienia. Dziewczyna próbuje powstrzymać śmiech.
- Czyli ktoś w dzisiejszych czasach jeszcze tak mówi.- odpowiada śmiejąc się lekko, jest to bardzo ładny dźwięk.
- Tak czyli jak?- pytam marszcząc czoło.
- KOTKU.- odparła.- W ogóle co to jest za słowo- kotku?
Prycham udając oburzenie.
- To normalne słowo dużo osób je używa.- mówię głośno powstrzymując chęć zaśmiania się.
- Nie, wcale nie.- uśmiecha się szeroko pokazując równe białe zęby.- Proszę cię, nie mów tak więcej.
Znowu się śmieje a ja kręcę głową.
- Dobra, dobra.- mówię po czym przyciągam ją żeby stała tak jak przedtem i znów obejmuje ją ramieniem.- A teraz chodź nowoczesna dziewczyno zabieram cię na szejka. 
***
- Czyli mówiłaś, że ci się tu nie podoba?- zagajam.
Siedzimy w jednej z tych knajpek, które latem są zatłoczone od turystów kupujących lody, szejki itp. Przez chwilę rozmawialiśmy o nic nie znaczących pierdołach, jest naprawdę przyjemnie.
Cam wciąga przez słomkę trochę swojego truskawkowego szejka po czym patrzy na mnie w skupieniu, na jej czole pojawia się pionowa zmarszczka.
- Nie tyle, że mi się tu nie podoba.- odpowiada.- Tu gwiazdy są jaśniejsze no i widać je co noc, jest cicho, macie tu jezioro…
- Więc o co chodzi?- nijak jej nie rozumiem.
- Ja tu po prostu nie pasuje.- stwierdza.
- Co? Niby to czemu?-
Patrzy na mnie wzrokiem, który mówi  „Ty serio pytasz?”.
- Will, no spójrz na mnie. Po szkole już krąży plotka, że jestem jakąś satanistyczną dziwką.- mówi spokojnie. Ale to prawda, jest inna. Trochę mroczna, twarda i nieugięta. Ale za to bystra, czasem zabawna i ładna dziewczyna.
- No tak, pewnie w Nowym Jorku inaczej cię traktowali co?- pytam zastanawiając się czy odpowie. Ona tylko lekko się zaśmiała.
- Taaa, w grupie do której dołączyłam się, tak wiem trochę do dupy to brzmi ale to nic, byłam uznawana za tą „najnormalniejszą”.- podnoszę lekko brwi w zaciekawieniu. Dając wyraźny znak żeby kontynuowała.- Znaczy no wiesz, tak naprawdę to była prawda. Oni byli cali wytatuowani i mieli kolczyki w najbardziej dziwnych miejscach, no i trzeba dodać, że rzadko kiedy chodzili trzeźwi.
Pociągnąłem spory łyk swojego napoju.
- I ty się z nimi przyjaźniłaś?- pytam lekko zszokowany.
Pokręciła smutno głową i powiedziała powili.
- Nie, to za dużo powiedziane. Ja ich po prostu…tolerowałam. Nie obchodzili mnie zbytnio, zresztą ja ich też nie ale byli przydatni… w wielu sprawach.- mówi bezbarwnym tonem.
- Nie byłaś taką grzeczną dziewczynką hm?- mówię śmiejąc się lekko i bezczelnie się uśmiecham co Cam odwzajemnia.
- Jak widać.- mówi i śmieje się.
- No ale tak właściwie co ty tu robisz?
- Pytasz bo chcesz mieć porównanie do plotek?
- Z czystej ciekawości.- odpowiadam.
- Powiedzmy, że trochę zaszłam mojej mamie za skórę i narozrabiałam. Wtedy ona stwierdziła, że lepiej będzie jak zmienię otoczenie.- wzruszyła ramionami. Po chwili wyprostowała się na krześle, przyglądając mi się badawczo.- Dobry jesteś.- powiedziała poważnie.
- Ale co?- spytałem zaczepnie.
- Wiesz co. Brawo, potrafisz sprawić, że zaczynam gadać.
Wyciągnąłem nogi pod stolikiem i uśmiechnąłem się cwaniacko.
- Czuje się wyróżniony.
- Powinieneś.- po chwili dodała.- Dobra teraz ja zadaje pytania.
Uniosłem brwi do góry zaintrygowany.
- Okay, pytaj.
- Więc, jesteś szkolnym playboyem?- pyta przekrzywiając głowę lekko w lewą stronę.
Roześmiałem się głośno z tej uwagi.
- Playboyem, serio? To chyba za dużo powiedziane.- mówi nadal się śmiejąc.
- Czyżby?- unosi wysoko brwi.- Z tego co słyszałam, zaliczyłeś prawie każdą dziewczynę. Prawie, z wyjątkiem Molly i kilku stalowych dziewic.
Znowu się roześmiałem, ta dziewczyna była pełna sprzeczności.
- No i ciebie.- mówię przez śmiech, a kiedy patrzy na mnie z niezrozumieniem dodaje.- No i poza tobą.
Kiwa głową.
- Tak, i poza mną. Ale przyznajesz się?
Krzyżuję ręce na piersi.
- Jeśli ci o to chodzi… To, tak Camile. Spałem z tymi dziewczynami i nie mam zamiaru się tego wypierać.
Pokiwała lekko głową.
- Szczere.- mówi.
- Ja jestem szczery.- odpowiadam zupełnie poważnie.
- Tak, skoro jesteś taki szczery to mi powiedz, o co chodzi z Kaylą?
- A co, zazdrosna jesteś?
Na pełnych ustach Cam pojawił się krzywy uśmiech.
- Raczej zaciekawiona.- odparła.- Jak to się zaczęło?
- No więc, przespałem się z nią po jakiejś imprezie, a potem tak się stało, że to powtórzyliśmy. A teraz od czasu do czasu się bzykamy. Nic wielkiego, tak jest wygodniej.
- A myślałeś kiedyś o prawdziwym związku?- pyta. Czuje, że się lekko zmarszczyłem na wzmiankę o tym.
- Nie, to nie dla mnie.- mówię spokojnie.- Ale ty chyba też nie jesteś pod tym względem tak zaawansowana?
- Nie, to nie dla mnie.- odpowiada powtarzając moje słowa.
Przez chwilę żadne z nas się nie odzywa. Nie jest to pełna napięcia cisza ale taka przyjemna, którą przerywa mój telefon. Prawie zapomniałem o treningu. Dobrze, że ustawiłem sobie przypomnienie.
- Chcesz już wracać do domu?- pytam i chyba już znam odpowiedź.
Oczy dziewczyny momentalnie stają się twardsze a wszelkie emocje znikają z jej twarzy. Nie patrząc na swoje ręce odpowiada:
- Nie.- chrząka lekko.- Znaczy, chyba wole poczekać aż pojedzie.
Wiem, że mówi o swojej matce. Wydaje się odrobinę zawstydzona, że o niej mówi a kiedy powoli podnosi na mnie wzrok wydaje się taka delikatna, zagubiona, nawet cicho prosząca o pomoc. Ale zaraz potem znów jest Camile jaką znam i nie jestem do końca pewien czy naprawdę kiedykolwiek te emocje widniały na jej ładnej twarzy.
-Wiesz- zaczynam.- Ja teraz muszę lecieć na trening, chociaż osobiście wolałbym zostać tu… ale, że nie mogę może poszłabyś ze mną?- pytam i widzę po jej minie, że chce mi odmówić. Więc pośpiesznie dodaję.- Będziesz mogła tak poczekać, pooglądać. No i masz niepowtarzalną okazję by dokładnie mi się przyglądać.- mówię lekko się śmiejąc.- A potem odprowadzę cię do domu. Zgoda?
Świdruje ją spojrzeniem i dokładnie wiem w jakim momencie podejmuje decyzję.
- Zgoda.- odpowiada patrząc mi w oczy.
Idziemy w stronę szkoły. Nie jest daleko.
- O której masz być na treningu.- pyta w pewnym momencie.
Uśmiecham się do niej krzywo.
- Powinienem być już dziesięć minut temu.- odpowiadam.
Staje w miejscu i patrzy na mnie mrużąc oczy.
- W takim razie…- mówi podchodząc bliżej do mnie.- Kto pierwszy przed szkołą!- zanim zdążam ogarnąć co się stało ona jest nieźle przede mną. Ze śmiechem zrywam się z miejsca, próbując ją dogonić.
-Wygrałam!- mówi lekko się uśmiechając.
Prycham z udawanym oburzeniem.
- Tylko dlatego, że oszukiwałaś. Normalnie nie miałabyś ze mną szans. A w dodatku przez ciebie jestem zmachany i nie będę mógł dobrze grać.
- Potraktuj to jako rozgrzewkę, na którą na pewno się już spóźniłeś.
___________________________________________________________________________________
Heej! Bardzo was przepraszam. Rozdział znowu pojawił się po długiej przerwie ale naprawdę nie byłam w stanie napisać go szybciej i szczerze mówiąc odrobinkę opuściła mnie wena. Ale myślę, że już wszystko okay. Ale najważniejsze, że już jest! Odrobinkę spóźniony prezent mikołajkowy :)
Obiecuje, że następny będzie szybciej i napiszę dłuższy :D