sobota, 20 września 2014

Rozdział 8

Zawiązuje porządnie sznurowadła moich trampek. Jest środek nocy. Znowu miałam mój koszmar. Nie mogłam z powrotem zasnąć. Czuje, że duszę się w tym domu. Po prostu muszę wyjść się jakoś odstresować i pooddychać świeżym powietrzem a, że dawno nie biegałam… to na pewno mi pomoże.
Po cichu wychodzę na zewnątrz tak żeby nie obudzić cioci. Moje płuca wypełniło chłodne powietrze. Spojrzałam w niebo, którego nie przysłaniała ani jedna chmurka a drogę oświetlało mnóstwo gwiazd. Uśmiechnęłam się na ten widok. Uwielbiam się w nie wpatrywać, chyba od zawsze. Ale tu wydają się jaśniejsze niż w Nowym Jorku. Jeszcze lepiej wyglądałyby odbijające się w wodzie. Nie wiem czy wspominałam ale w tej małej mieścinie jest jezioro i to całkiem niedaleko od domu ciotki. Piękne i duże, nad które latem przyjeżdża masa turystów, co czasem staje się odrobinę irytujące.
Puściłam się biegiem. Tym razem zabrałam ze sobą telefon ze słuchawkami. Teraz w moich uszach rozbrzmiewa głośna muzyka. Cicho podśpiewuje. Jestem w swojej bańce robię to co lubię. Tylko ja, muzyka i chodnik, po którym biegnę. Czuje ukojenie, teraz moja przeszłość nie ma znaczenia, ani moje słowa, czyny… liczy się tylko tu i teraz.
Widzę jezioro, jestem już blisko. Nie wiadomo skąd czyjeś ramiona oplatają moją talię i unoszą mnie tak, że moje stopy nie dotykają już ziemi. Głośno krzyczę i zaczynam wierzgać nogami. Kopię napastnika na oślep. Słyszę cichy jęk bólu gdy trafiam w czułe miejsce mężczyzny. Nie kopnęłam mocno, ponieważ ciągle mnie trzyma. Szykuję się do następnego ciosu kiedy słyszę:
- Ej przestań! To ja!- krzyczy, a ja znowu stoję na pewnym gruncie.
- Co jest z tobą do cholery nie tak?!- wydzieram się- Wiesz jak mnie wystraszyłeś?!
- Ze mną?! To ty zaczęłaś kopać!- po chwili jednak dodaje spokojniej.- Jednak, wybaczam ci twój występek.- Will uśmiecha się do mnie lekko.- Mówisz, że przestraszyłem królową mroku?
Patrzę na niego i mam wielką ochotę wywrócić oczami, jednak powstrzymuję się.
- Królową mroku, serio? Mógłbyś się chociaż odrobinę wysilić i wymyślić coś lepszego.- nie dotknęło mnie to pod żadnym względem, znaczy słyszałam gorsze rzeczy na mój temat.
- Oj no weź, wymyśliłem to na poczekaniu.- chłopak szeroko się do mnie uśmiechnął.
- No i czego suszysz te zęby, co?- mówię trochę rozdrażniona.-  A co ważniejsze, to co ty tak właściwie tu robisz? Jest środek nocy, nie masz nic lepszego do roboty tylko włóczyć się po dworze?
Zaśmiał się krótko.
- Powinienem zadać to samo pytanie tobie.
-Ja…- zawahałam się.- nie mogłam zasnąć i poszłam pobiegać.
- Pobiegać, o tej porze?- spytał unosząc do góry brwi.
- Tak, jakiś problem?
-Nie skąd, to zupełnie normalne. Prawie każda nastolatka o trzeciej nad ranem postanawia sobie wyjść z domu i podbiegać. Nie rozumiem czemu miałabyś być wyjątkiem od reguły.- mówi wzruszając ramionami.
- Czy wyczuwam w twoim głosie sarkazm?
- Być może.
- Wiesz co? Ty mnie naprawdę prześladujesz! Powinnam zacząć się bać, czy jak?! Wszędzie gdzie się pójdę pojawiasz się ty! Pewnego dnia gdy wejdę do swojego pokoju zastanę ciebie rozwalonego na moim łóżku i wtedy powiesz mi, nie wiem… Powiesz mi, że jesteś synem mojej ciotki!- krzyczę trochę słabe ale tak się czuję.
- Co do tego pokoju, to nie wiem. Ale możesz być pewna, że jeśli mnie w nim zastaniesz to na pewno nie takiej wymówki użyję.- spojrzał na mnie uwodzicielsko.- A tak na poważnie, to zobaczyłem cię jak biegłaś. Wiesz pierwszy raz to przypadek, za drugim to przeznaczenie.
-Hmmm?
- Gdy na mnie wpadłaś za pierwszym razem też biegałaś w nocy.
- No tak, więc nie dość, że to będzie miłość od pierwszego wejrzenia to jeszcze jesteśmy sobie przeznaczeni. Okay.- Will uśmiecha się słodko a ja po chwili dodaję.- Ale żeby nie było. To ty wpadłeś na mnie.- mówię to nie patrząc na niego.
Chłopak prycha.
- Cokolwiek skarbie, cokolwiek.
- Nie jestem twoim skarbem!- mówię głośniej niż zamierzałam.
- Jak sobie życzysz pani.- mówi kłaniając się nisko. Nic nie poradzę na to, że kąciki moich ust zadrżały.
-Lepiej.- odparłam.
Patrzymy w spokoju na jezioro. Po chwili chłopak znów się odzywa:
- Chodźmy na pomost.
Spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Na pomost?- powtórzyłam wolno.
Will popatrzył na mnie z rozbawieniem.
- Tak, na pomost. Twój słuch cię nie zawiódł.
Spoglądam na niego z pod przymrużonych oczu. To dziwne. W żaden sposób nie mogę rozgryźć tego chłopaka. Czego on tak właściwie ode mnie chce? Zwykle zajmuje mi zaledwie chwilę na to by przejrzeć człowieka na wylot… a z nim jest inaczej. Czuje się zagrożona i bezbronna. Nienawidzę tego uczucia. Najchętniej kopałbym go w dupę i odeszła, jednak moja ciekawość mi na to nie pozwala.
Nie doczekawszy się z mojej strony odpowiedzi sam idzie na pomost i siada na jego skraju tak, że nogi wiszą mu swobodnie nad taflą wody. Och proszę!
- I teraz pewnie liczysz na to, że pójdę do ciebie? Naprawdę, musisz wymyślać coś oryginalniejszego. To wszystko już jest nudne i oklepane.
- A co nie przyjdziesz?- pyta podnosząc brwi do góry. Nie mogę zaprzeczyć, ten koleś jest bogiem seksu, ale jest zbyt pewny siebie.
-Nie.- kręcę głową.- Może dziewczyny lecą do ciebie niczym ćma do ognia, ale nie ja. Nie jestem jak wszystkie.
Powiedziawszy idę w stronę brzegu i tak siadam po turecku. Unoszę głowę do góry patrząc na gwiazdy. Już nie zwracam zbytniej uwagi na chłopaka.
- Nie, nie jesteś.- słyszę koło ucha. Will siada obok mnie. Nasze spojrzenia spotykają się na chwilę, potem on odwraca wzrok i patrzy w niebo. Czuje ciepło na ramieniu. Nagle zdaję sobie sprawę jak blisko siebie siedzimy. Cała sztywnieje. Nie, ja wole mieć dystans, czuje jak moja przestrzeń osobista jest naruszona. Odsuwam się od niego. Tak, tak jest bezpieczniej.
Will udaje, że wcale tego nie dostrzega, ale mnie nie oszuka. Siedzimy w ciszy kilka minut i podziwiamy gwiazdy.
-Mały wóz.- wyrywa mi się. O nie, powiedziałam to na głos?
-Hmm?- patrzy na mnie pytająco.
- Gwiazdozbiór- wyjaśniam.- Widzisz tam.- pokazuję miejsce gdzie widzę konstelację.
-Ja tam niczego nie widzę.- ogłasza.- Nigdy nie mogłem nic znaleźć.- mówi z uśmiechem, który lekko odwzajemniam.
Patrzy się na mnie dłuższą chwilę. Trochę za długo.
- Co? Mam coś na twarzy czy jak?- pytam zmieszana. On się śmieje i kręci głową.
Mam dziwne poczucie, że tracę kontrolę. Nie podoba mi się to. Wstaję i otrzepuje spodnie z piasku.
- To ja już się będę zbierać.- ogłaszam.
- Już, twoje bieganie się zakończyło?- lekko się śmieje.
- Zakończyło się z chwilą gdy mnie wystraszyłeś. To do zobaczenia.- mówię odwracając się i biegnę w drogę powrotną.
Nie myślcie, nie powiedziałam „do zobaczenia” z jakąś aluzjom. Nawet nie chcę go widzieć ale pewnie spotkamy się w szkole albo jak będę u Molly więc… powiedziałam tak bo nie wiedziałam co innego mogę dodać.
***

Strużkami leje się na mnie przyjemnie ciepła woda. Od razu po powrocie zrzuciłam ubrania i weszłam pod prysznic. Gdy kończę ubieram  w piżamę a włosy nakładam ręcznikiem, który związuje w śmieszny turban. Idę do pokoju. Biorę do ręki laptopa i podłączam się do Internetu. Co by tu porobić? Nie ma mnie już na facebooku ani innych tym podobnych gównach. Zaczynam przeglądać różne śmieszne demotywatory, które wcale mnie nie śmieszą. Trochę zirytowana zamykam przeglądarkę. Korci mnie aby poprzeglądać stare zdjęcia i już nawet miałam kursor na odpowiednim folderze… ale nie. Nie mogę. Z trzaskiem zamykam laptopa i odkładam go na biurko. Podłączam słuchawki do telefonu i zakładam na uszy. Kładę się wygodnie na łóżku, przykryta kołdrą. Zasypiam, dość niespokojnym snem. Znów miałam mój koszmar. Znów płakałam…

wtorek, 9 września 2014

Rozdział 7

Will’s POV:
- Mogłaś nie zauważyć, nie dziwię ci się… Ale byłam też na uroczystości.- powiedziała do Camile, tym samym przerywając moje rozmyślania o zemście na Molly. Spojrzałem na moją rodzicielkę a potem przeniosłem wzrok na Cam.
W jej oczach malowało się niezrozumienie, jednak po chwili zastąpił go nieopisany ból i czysta rozpacz. Rozchyliła lekko usta i zrobiła kilka szybkich wdechów i wydechów. Mógłbym przysiąc, że widziałem łzy w jej czarnych jak nocne niebo oczach.
Mama najwyraźniej zauważając jej reakcję zrobiła zakłopotaną minę.
-Och kochanie, ja przepraszam… to jeszcze za wcześnie, naprawdę przepraszam. – powiedziała smutno.
- Nic się nie stało.- odpowiedziała błyskawicznie Camile. W błyskawicznym tempie ból zniknął, a zastąpił go ten beznamiętny wyraz twarzy. Łzy jakby wyschły. Jej oczy znów były puste, pozbawione emocji. Jakby nic jej nie obchodziło.
- Co na obiad, jestem strasznie głodna!- Pojawia się Molly przerywając niezręczną ciszę. Spojrzała na nas i najwyraźniej wyczuła napięcie krążące po pokoju.- Coś się stało?- spytała niepewnie.
Mama niepewnie zerknęła na Camile. Potem spojrzeniem skupiła się na Molly.
-Nie nic.- powiedziała powoli i lekko się uśmiechnęła (sztucznie).- Chodźcie odgrzeje wam obiad.
Moja bliźniaczka wzruszyła ramionami i chwyciła Cam za nadgarstek, prowadząc do kuchni.

Podczas obiadu Molly cały czas gadała. Camile kilka razy zmusiła się na śmiech. Nadal była jakaś nieswoja. Chociaż widać, że bardzo starała się to ukryć. A mnie po prostu ciekawość zżerała od środka. Ta dziewczyna ma więcej tajemnic niż ktokolwiek inny. Więc gdy Molly zaciągnęła naszego gościa do siebie postanowiłem odrobinę wypytać mamę.
-Mamooo?- odezwałem się milutkim głosem, specjalnie wydłużając „o”.
- Nawet nie próbuj.- odparła spokojnie.
- Co? Niby czego mam nie próbować?- spytałem udając głupiego. Czasami jej instynkt mnie przeraża.
-Nie masz po co próbować bo i tak nic ci nie powiem.-powiedziała nie przestając zmywać naczyń.
-Ale gdzie ty byłaś i skąd znasz jej matkę?- wiem, że zachowuje się trochę dziecinnie ale mam to w dupie.
-Will, ile ty masz lat?- spytała moja rodzicielka odrobinę rozbawiona.
-To nie odpowiedź.
-Mamę Camile znam od dziecka, mieszkała tutaj nim przeprowadziła się do Nowego Jorku. I powiem ci tylko tyle, że ta dziewczyna nie miała w życiu łatwo. Doświadczyła wielu złych rzeczy. –powiedziała i powróciła do przerwanej czynności. Dla niej rozmowa jest skończona ale nie dla mnie.
- No ale…
-Skończ Will. Jeśli będzie chciała to sama ci powie. A tak zmieniając temat, co takiego Molly mówiła o twoim aucie?- zmów odwróciła się do mnie marszcząc brwi.
-Nic.- nie wyglądała na przekonaną.- To Molly, nie warto jej słuchać.
Prychnęła gniewnie.
-Naprawdę nie mam nastroju wgłębiać się teraz w ten temat, ale możesz być pewny, że wrócimy do tego i lepiej żebyś wtedy miał lepszą wymówkę bo ta nie poprawia twojej sytuacji młody człowieku.- odparła gniewnie.
Postanowiłem ewakuować się z kuchni. Okay, przyznaję posuwam laski i to dość często. Tak, ostatnio Kayla pomaga mi się odstresować, ale moja matka nie musi o tym wiedzieć! Zemsta na Molly będzie bardzo słodka. Niech się tylko nadarzy jakaś okazja.
Camile’s POV:
- Czy na pewno wszystko w porządku?- spytała cicho Molly, wyrywając mnie tym samym z zamyślenia. Oderwałam wzrok od okna i spojrzałam na dziewczynę. Miała zaniepokojony wyraz twarzy.
- Tak, wszystko okay.- zapewniłam i uśmiechnęłam się lekko.- Po prostu się zamyśliłam.
Wzruszyła ramionami, najwyraźniej uwierzyła. Leżałyśmy obok siebie na łóżku Molly i słuchałyśmy piosenek z telefonu dziewczyny. Po chwili ciszy ni stąd, ni zowąd zapytała:
- Tak właściwie co ty tu robisz?- obróciła głowę w moją stronę.
Zmarszczyłam brwi.
- Co?
-No wiesz, chodzi mi czemu wprowadziłaś się do ciotki.
Zastanawiałam się przez chwilę nad doborem słów.
- Trochę narozrabiałam w Nowym Jorku i mama uznała, że to przez moich znajomych. Uważa, że mają zły wpływ na mnie.- po krótkiej przerwie dodaje.- A raczej mieli.
- I wysłała cię tutaj?
-Tak. Teraz udaje taką kochającą, opiekuńczą matkę. Tylko, że trochę za późno.- powiedziałam z nutką gniewu w głosie.
-Co się stało?- spytała wpatrując się we mnie.
- Molly przepraszam, ale nie chcę dziś o tym rozmawiać.- dziewczyna najwyraźniej zrozumiała bo lekko pokiwała głową i uśmiechnęła się odrobinę.
- Okay, możemy pogadać o czymś innym.- powiedziała.- Na przykład o piątkowej imprezie!
- Impreza?- spytałam.
- Serio? Ty nic nie wiesz?-popatrzyła na mnie z udawanym politowaniem. Z trudem powstrzymałam śmiech.- Oj Camile, Camile rozumiem, że jesteś nowa ale to już przechodzi ludzkie pojęcie.- spojrzała na mnie z wyczekiwaniem, jednak ja tylko pokręciłam głową w niezrozumieniu.- Och na Boga, cała szkoła nawija tylko o tym a ty nic nie wiesz!
- To mnie uświadom!- powiedziałam ze śmiechem.
Molly pokręciła szybko głową.
- O nie.To nie moja działka. Chcesz mogę poprosić mamę… ale ostrzegam po dwóch minutach naszej „rozmowy” uciekłam z pokoju.- zrobiła cudzysłów w powietrzu na słowie rozmowy. Starała się mówić z powagą ale nie wyszło. Gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały obie wybuchłyśmy głośnym, niekontrolowanym śmiechem. Złapałam się za brzuch próbując złapać oddech.
- Wiesz o co mi chodzi!- chwyciłam poduszkę i rzuciłam trafiając w  twarz dziewczyny.
- No dobra! W piątek jest impreza w klubie. No, połowa szkoły tam będzie. Ja idę i ty też. Moich rodziców nie będzie aż do soboty w południe. Jadą gdzieś na jakieś przyjęcie do znajomych, więc możemy spokojnie się tu przygotować!- pisnęła radośnie jak mała dziewczynka, co było bardzo urocze.
- Wiesz, potrafisz być bardzo słodka.- zrobiłam głupią minę i złapałam ją za policzki, przyszczypując. Molly jednak szybko się uwolniła. Uniosła wysoko głowę i powiedziała:
- Może i z wierzchu wyglądam słodko lecz duszę mam tarantuli.
- Przez grzeczność nie zaprzeczę.- odparłam z uśmiechem.- A tak w ogóle to kto powiedział, że idę na tą imprezę?
-Ja!-powiedziała głośno Molly.- I nie przyjmuję żadnej odmowy. Idziesz i tyle!
Zaśmiała się krótko a ja kiwnęłam głową.
___________________________________________________________
No witam! Rozdział troszku przykrótki, wiem. Postaram się aby następny był dłuższy. I jak wam się podoba? :) Mam nadzieję, że bardzo. Kochani komentujemy! No to tradycyjnie, do następnego! :*



niedziela, 7 września 2014

Ważna Uwaga!

Kochani nie zostawiajcie mnie! Wiem, troszkę zawalam. Ale teraz zaczął się rok szkolny i rozumiecie, posty będą się pojawiać ale nie tak często.Ale spokojnie, to nie tak, że rozdział będzie raz na miesiąc. Widzę, że zmniejszyła się ilość wejść, smutam z tego powodu :(. Proszę nie zostawiajcie mnie i komentujcie :)

poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział 6

Will ’s POV:
Wychodzę z szatni z resztą chłopaków. Rozglądam się po całej hali. Po drugiej stronie dziewczyny mają rozgrzewkę. Widzę Molly, mówi coś do Camile a ta śmieje się głośno. Udaję mi się usłyszeć jej chichot. Ma bardzo ładny śmiech, trochę przypomina dzwoneczki… Chwila, stop! Will ogarnij się!
Trener coś mówi. Jako kapitan powinienem go słuchać. Ale nie mogę się na nim skupić, mój wzrok cały czas wędruje do pewnej odrobinę mrocznej i tajemniczej dziewczyny. Jakkolwiek dziwnie to brzmi, moim zdaniem ona jest trochę mroczna. Jej wygląd, chociaż jest cholernie seksowna on dodaje sobie poświatę grozy.  Cały czas buduje wokół siebie mury. Ale można zauważyć, że dla Molly odrobinę opuszcza barierę. Twarz Camile zwykle nie wyrażająca żadnych emocji, przy niej staje się wesoła. Jednak jej oczy nie przestają oceniać wszystkiego dookoła. Jest zawsze czujna. Zawsze przygotowana. Tylko na co?
Camile’s POV:
Siedzę na chłodnej podłodze w hali. Obok mnie jest Molly.
- Nie wierze, że to zrobiłaś.- kiwa głową mając na myśli mój incydent z Kaylą, jak się przed chwilą dowiedziałam tak ma na imię ta dziewczyna. Jednak po chwili dodaje.- Jesteś moją boginią! Boże, jak ja od dawna pragnęłam dokopać do tyłka tej…
Zaczynamy się obie śmiać. Jednak po chwili poważnieje i mówię:
- Wiesz o co jej chodziło?- pytam marszcząc brwi.
Molly macha rękom jednak po chwili odpowiada:
- Słuchaj, jakby to powiedzieć delikatnie?- robi krótką przerwę- Keyla jest szkolną dziwką.
- Twoja delikatność mnie przeraża.- przerywam jej.
Molly przewraca na mnie oczami i kontynuuje.
- Przespała się chyba z każdym chłopakiem w szkole. Na serio. Z tego co wiem, niedawno zrobiła to z moim bratem. I teraz uważa, że ma do niego jakieś szczególne prawo. On od bardzo dawna jej się podoba i…
- A ty skąd to wiesz?- pytam nie mogąc się powstrzymać. Wiem, jestem strasznie ciekawska.
- Bo kiedyś się z nią przyjaźniłam.- powiedziała cicho.- Ale to było zanim zaczęła rozkładać nogi dla wszystkich.
- Drogie panie czy moja lekcja nie przeszkadza wam w rozmowie?- pyta nauczycielka, której nazwiska nawet nie znam.
Razem z Molly pochylamy głowy, że niby jest nam przykro i wstyd.
- Dobrze widzę, że już jesteście rozgrzane.- mówi nadal się w nas wpatrując.- Dziś gramy w siatkówkę.
Nie mogłam się powstrzymać od małego uśmieszku. Poza sztuką moim ulubionym przedmiotem jest właśnie wychowanie fizyczne. Od gimnastyki przez bieganie do gier zespołowych.
Stało się także zostałam przydzielona do drużyny razem z Molly. Zajęłam swoje miejsce przy siatce i zaczęłam lustrować członków drużyny przeciwnej. W sumie od początku lekcji nie zwracałam zbytniej uwagi na inne osoby oprócz Molly. Ale teraz gdy patrzę na osoby po przeciwnej stronie widzę pośród nich Kayle. Patrzy na mnie. W jej oczach nie widzę nic prócz nienawiści. Odpowiadam jej takim samym twardym spojrzeniem.
Wygrywamy! Moja drużyna wygrywa! Nie zabrzmi to zbyt skromnie ale to głównie dzięki mnie. Molly rzuca mi się na szyję. Niektóre dziewczyny klepią mnie po ramieniu, inne zachowują dystans i tylko lekko się uśmiechają. Boją się mnie. Nie to żebym narzekała.

Nauczycielka pozwala iść do szatni. Jednak prosi mnie na małą rozmowę.
- Camile, proponuje ci rozważyć dołączenie się do naszej drużyny.- mówi rzeczowym tonem.
Wymuszam uśmiech.
- Niestety nie jestem zainteresowana.- staram się brzmieć grzecznie i uprzejmie ale chyba nie idzie mi to za dobrze. Wymijam ją i kieruję się do szatni dla dziewczyn. Trener w tym samym czasie wypuszcza chłopaków a że damska i męska przebieralnia są naprzeciwko… powoli przeciskam się przez tłum spoconych kolesi.
- Hej, Camile tak?- zagaduje do mnie jakiś chłopak. Jest wysoki, zresztą jak wszyscy tu. Ma krótko obcięte czarne włosy. Mierze go spojrzeniem po chwili odpowiadam.
- Ta.- mówię krótko, beznamiętnie, patrząc przed siebie.
- Jesteś naprawdę bardzo dobra.- chłopak się nie poddaje.
- Dzięki.
- Jestem Dean.- mówi wesoło. Kiwam tylko głową, może gdy nie będę na niego patrzeć to sobie pójdzie? Jednak zaraz potem znów się odzywa.
- Masz fajny tatuaż, co on oznacza?
Staję jak wryta. Nie spodziewałam się tego. Dłonią mechanicznie próbuje dosięgnąć miejsca na mojej łopatce gdzie skórę pokrywa atrament. Mogłam nie zakładać jednak bokserki. W niej każdy ma na niego doskonały widok.
- Believe. Jest w nim jakieś głębsze znaczenie?
Po  raz drugi patrzę na chłopaka. Believe. Wierzę w…
- Nie.- odpowiadam. Wymijam chłopaka i prawie biegnąc udaję się do szatni dziewczyn.
***
Nie wiem dokładnie jak to się stało, ale wylądowałam w domu Molly. Okazało się, że mieszka na tej samej ulicy co ja! Myślę, że moja nowa przyjaciółka wyczuła mój nastrój. Po wejściu do szatni cudem udało mi się powstrzymać łzy, a przez cały dzień byłam trochę rozdrażniona. Boże, dlaczego ten kretyn musiał otworzyć swoją zbyt pewną siebie gębę akurat do mnie? I dlaczego spytał o mój tatuaż? Chciał do mnie zagaić, rozumiem. Ale są chyba lepsze tematy. Zresztą niepotrzebnie się trudzi, nie ma szans. Okay Cam, uspokój się.
Biorę głęboki oddech i wypuszczam powietrze ustami. Czuje się odrobinę spokojniejsza.
- Słuchasz ty mnie w ogóle?- pyta Molly otwierając drzwi wejściowe.
- Co?... Taaa, tak słucham cię.- odpowiedziałam trochę zamyślona.
- Mhm, to o czym przed chwilą mówiłam?
- Dobra, przepraszam nie słuchałam.- mówię i robię skruszoną minkę. Dziewczyna śmieje się cicho.
 Wchodzimy do środka.
- Już jestem!- woła Molly- I przyprowadziłam gościa!- dodaje po chwili.
Przed nami wyrasta kobieta. Ma brązowe włosy i jasną karnacje.
- Co tak długo? Obiad już przestygnął.- delikatnie beszta Molly. Domyślam się, że to musi być jej matka. Z salonu wyłania się Will.
- Co ty tu robisz?- pytam zmieszana.
Chłopak odpowiada rozbawionym tonem:
- Och, no wiesz. Ja tu mieszkam.
Kiwam głową. Odrobinę zawstydzona, jednak nie daje po sobie tego poznać.
-Yyy, znaczy… Nie o to mi chodzi! Jak to się stało, że jesteś przed nami? Przecież jak wychodziłyśmy ty jeszcze byłeś w szkole.
-Po prostu jestem bardzo szybki.- ogłasza z wielkim uśmiechem.
-Ta, albo masz szybki samochód.- odparła, prychając przy tym Molly.
Kobieta spojrzała na oboje.
- Właśnie, dlaczego nie podwozisz siostry? A tak poza tym, to koniecznie musisz korzystać z samochodu, bo tak strasznie daleko masz do szkoły, tak?
Chłopak robi głęboki wdech.
-Matko…
- Próbuje szpanować.- przerywa mu Molly- a nie chce mnie zabierać bo w swoim autku często gęsto umawia się z swoimi dziwkami.
-Molly!- woła na nią mama.
- Zresztą ja sama wolę iść pieszo. Nie chcę wiedzieć co robią na tylnych siedzeniach.- dziewczyna nie zwraca uwagi na kobietę, tylko wpatruję się w swojego brata z złośliwym uśmieszkiem.
- Czyżbym wyczuwał nutkę zazdrości w twoim głosie, siostrzyczko?- pyta Will, głos ma przesłodzony ale w oczach widać gniew.
Molly już chciała mu coś powiedzieć ale jej przerwałam.
- Możecie skończyć?!- podniosłam trochę głos, ale nie dużo. Ja już nie mogłam tego słuchać. Jak oni mogą się tak kłócić…
-Wyluzuj Cam.- powiedziała Molly z uśmiechem.- Rodzeństwo czasem musi się pokłócić. Daj swoją torbę, zaniosę ją do mojego pokoju i zaraz coś zjemy.
Zrobiłam tak jak prosiła. Dziewczyna wbiegła po schodach na górę.
Nie ruszyłam się z miejsca, patrzyłam przed siebie nieprzytomnym wzrokiem, byłam boleśnie świadoma obecności Willa i jego matki.
- Ty jesteś siostrzenicą Judie?- zapytała mnie kobieta.
Spojrzałam na nią, lustrowała mnie wzrokiem.
- Tak.- powiedziałam cicho.
Uśmiechnęła się lekko.
- Córka Angeli. Wiesz jak byłyśmy małe przyjaźniłam się z twoją mamą, jesteś do niej strasznie podobna.
Po chwili spojrzała na mnie smutno i dodała:
- Mogłaś nie zauważyć, nie dziwię ci się… Ale byłam też uroczystości.
Zamarłam.
_________________________________________________________________________________
Hej, jak tam pierwszy dzień szkoły? Bardzo mi miło, że pomału pojawiają się komentarze i odpowiedzi na ankiecie. Proszę nie przestawajcie ;). Komentujcie i jeśli tego jeszcze nie zrobiliście wypełnijcie ankietę (to tylko jedno kliknięcie) :3 Mam nadzieję, że rozdział się podoba :* Trochę na początku z perspektywy Willa. :D