środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 5

 Ważna notka pod rozdziałem ;)
__________________________
Will ’s POV:
-Lepiej ogarnij swoją dziewczynę bo nie lubię gdy ktoś mnie obraża.- powiedziała, po czym wyminęła nas i poszła.
- Że co?- spytałem zmieszany. – O co jej chodziło?
Idąc korytarzem zauważyłem niezły tłumek. Chciałem sprawdzić na co wszyscy się tak gapią ale nie mogłem się przepchać. Chwilę potem zobaczyłem Chrisa odchodzącego od zbiorowiska. Podszedłem do niego i dopiero zauważyłem, że prowadził Nową.
- Camile miała niezłą spinę z Kaylą.- powiedział z małym uśmiechem Chris.
-Camile?
Przewrócił oczami na moje pytanie.
- No wiesz, ta dziewczyna co tu stała.- mówił powoli jak do małego dziecka, co postanowiłem zignorować. Camile. Więc tak miała na imię. Ładnie. Chwila odkąd ja myślę nad imionami jakiś lasek.
- Wy widzieliście tą akcję?- zapytał głośno Dean podchodząc do nas z Ashem.
-Co tam właściwie się stało?- spytałem ciekawy.
Chłopaki zaśmiali się krótko.
- Powiedzmy, że Nowa skopała Kayli dupę.- powiedział Ash.
- O co im poszło- zapytałem ze śmiechem.
- Stary, a kogo to odchodzi? Ale żałuj, że nie widziałeś!
- Swoją drogą całkiem niezła jest ta nowa.- powiedział po chwili Dean.- Mógłbym ją…
-Pomarzyć zawsze można. –parskną Chris.
- A to niby co ma znaczyć?- spytał oburzony.
- To, że nie masz u niej szans.- odparł Chris.
- A założymy się?- Dean uśmiechnął się chytrze.
Skrzywiłem się na tę propozycje. Ale niby czemu? Jeszcze niedawno sam się zakładałem.
- Dobra, masz czas do końca tygodnia żeby ją przelecieć. Stawka ta sama co zwykle.- po chwili dodał- Na pewno ci się nie uda.-
Christopher zaśmiał się krótko.
- Nie byłbym tego taki pewien.- powiedział Dean szczerząc się i razem z Ashtonem poszedł w swoją stronę.
- Wiesz, że Molly się z nią przyjaźni?-spytałem Chrisa- Jak się dowie to utnie ci jaja i zrobi… nie chcę nawet myśleć co z nimi zrobi.- powiedziałem śmiejąc się. Ale to była prawda. Gdy się dowie to wpadnie w szał. Już dawno się umówiliśmy, że jej koleżanek nie wolno nam tykać. Moja siostra wydaje się tylko taka niewinna na wierzchu, ale w środku… No w każdym razie będzie źle.
- Nie dowie się, bo jej nic nie powiemy.- powiedział Chris z cwanym uśmieszkiem- Zresztą jestem pewien, że Deanowi się nie uda. Prędzej ta laska go wykiwa, niż on ją przeleci.
Zaśmiałem się
- No ale jeśli już- powiedział po chwili- to nie tylko moimi jajami się zajmie. Deana też dorwie.
***
Po dzwonku ruszyłem do klasy numer 8. Klasa od sztuki. Nie jara mnie malowanie, ale co zrobić. Wszedłem do klasy chwilę przed nauczycielem. Usiadłem na swoim stałym miejscu w ostatniej ławce. Oparłem na niej ręce, a z kolei na nich głowę w geście znudzenia.
- Bardzo was przepraszam, ale mam pilnie do zrobienie trochę papierkowej roboty. A wy w tym czasie twórzcie co tylko chcecie. Niech wasz rysunek będzie odzwierciedleniem waszych uczuć.- powiedziała nauczycielka.
- Innymi słowy, my mamy cicho rysować co nam się żywnie podoba a pani będzie miała nas gdzieś i wypełniała swoje karteczki.-  powiedział jakiś chłopak, którego nawet nie znam. Przez klasę przeszedł pomruk śmiechu.
- Mniej więcej tak.- odparła nauczycielka z uśmiechem.- Tylko bez obrazków erotycznych. Tak George, to się tyczy głownie ciebie.
Wszyscy zaczęli coś rysować. W pewnym momencie na mojej ławce pojawiły się na chwilę końcówki czarnych włosów. Zdezorientowany spojrzałem przed siebie. I kogo zobaczyłem? Camile! W roztargnieniu przerzuciła swoje długie, czarne włosy na drugą stronę. Siedziała bokiem na krześle i była skupiona na rysunku.
- Ej miłości, jeśli rysujesz swoje marzenie to możesz się odwrócić i tworzyć patrząc na mnie a nie z pamięci.- wiem trochę oklepanie to zabrzmiało ale cóż.
Powoli odwróciła się w moją stronę. Spojrzała na mnie tym beznamiętnym wzrokiem, zmierzyła spojrzeniem i od niechcenia powiedziała.
- Szkoda na ciebie marnować kartkę.- po czym odwróciła się do mnie plecami i powróciła do przerwanej czynności.

Zadzwonił dzwonek, nareszcie. Nauczycielka spojrzała na nas nie przytomnym wzrokiem.
- Proszę aby ktoś zebrał prace z ławek… O! Will ty to zrób.
Że co?! Czemu niby akurat ja? Cicho warknąłem i powoli wstałem. Camile wyszła z klasy jako pierwsza.
Zebrałem prace z ostatnich ławek potem podszedłem do ławki Camile. Spojrzałem na jej rysunek i oniemiałem.
Rysowała węglem. Praca przedstawiała anioła z krótkimi, kręconymi włosami. Jego wzrok był pusty, w dłoniach trzymał po jednym długim mieczu, które krzyżowały się ze sobą na klatce piersiowej. Ubrany był  w długą albę do kostek, która na dole była poplamiona krwią, tak myślę. Anioł stał przed położonymi wzdłuż martwymi ciałami.
Miała talent i to naprawdę duży. To wszystko wyglądało tak realistycznie… Jeśli to ma przedstawiać jej nastrój to powoli zaczynam się martwić.
____________________________________________________________________________________
To tak, na początku chciałabym was bardzo przeprosić za to, że rozdział jest dodany dopiero teraz. Niestety nie mogłam go wstawić wcześniej bo nie było mnie w domu a zostawiłam laptopa :(
Chcę was również przeprosić za ankietę. Teraz już głosować :) i komentarze również można wstawiać anonimowo. Chcę podziękować MyWrold MyLife poinformowanie mnie o błędach i ofertę pomocy :) ale jakoś dałam radę :) Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba :*

środa, 20 sierpnia 2014

Uwaga!

Przepraszam, że nie ma nowego rozdziału ale niestety nie miałam ostatnio czasu aby go napisać. Obiecuje, że nowy rozdział pojawi się jakoś tak na dniach :)
Zauważyłam też, że nie ma ani jednej osoby, która odpowiedziałaby na ankietę i napisała komentrz :( Smutam się z tego powodu.
No nic, to do następnego...

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 4

Budzę się z krzykiem, cała zalana potem. Z trudem łapie powietrze. Moje serce kołacze w piersi. Podnoszę się do pozycji siedzącej. Chwila, jest  jakoś twardo. No tak, musiałam spaść z łóżka.
Robię kilka głębokich wdechów i wydechów. Gdy mój oddech wraca do normy, powoli podnoszę się z podłogi i siadam po turecku na łóżku. Przeczesuje rękom wilgotne czoło.
Znowu miałam ten koszmarny sen. Śni mi się prawię od roku. Dawne wspomnienia mnie atakują, a ja nie potrafię się obronić…
Patrzę na zegarek, który stoi na stoliku nocnym. Jest prawię czwarta w nocy. Czuję się zmęczona, jednak boję się zasnąć. Nie chcę tego oglądać, ponownie. Odkąd tu przyjechałam sny się nasiliły. Teraz nawiedzają mnie prawię każdej nocy.
Z mojego gardła wydobywa się cichy szloch. Łzy lecą mi strugami po policzkach. Zaczynam się trząść.
Mam ochotę krzyczeć. Nie wiem ile jeszcze będę potrafiła to wszystko znieść. To boli. W śnie znów go widzę. Wspomnienia odżywają. I to jest najgorsze…
***
Jest przed siódmą. Mogę  się powoli szykować do szkoły. Po obudzeniu się na podłodze, już nie zasnęłam.
Idę do łazienki. Myję się, maluję. Chyba nie muszę dodawać, że zużyłam dość dużo korektora aby zakryć moje potworne wory pod oczami. Podeszłam do szafy. Postanowiłam ubrać krótką, skórzaną spódniczkę i białą koronkową bluzkę bez rękawków. Jest chłodno, w końcu to jesień, więc dodatkowo zarzuciłam na siebie moją czarną ramoneske.  Włosy postanowiłam związać w luźnego warkocza na boku.
 Ciotki nie ma, wyszła do pracy. Dobrze, że jej sypialnia znajduję się na dole bo nie słyszy jak  w nocy krzyczę.
Jem pomału swoje płatki, które zrobiłam na śniadanie. Jestem zmęczona, nie mam na nic ochoty. Najchętniej olałabym szkołę i została w domu. Ale nie mogę.
Idę wolnym krokiem do szkoły. Czuję się już rozbudzona, dzięki chłodnemu powietrzu. No właśnie, chyba nie do końca przemyślałam swój strój. Jest mi zimno! Pocieram sobie ramiona w próbie ogrzania się.
Do szkoły wchodzę pięć minut przed dzwonkiem. Nigdzie nie widzę Molly ani Chrisa. Nieważne, potem ich znajdę. Wyjmuję plan lekcji z torby. Dobra, co mam pierwsze. Biologia. Ugh, co za wspaniały początek dnia. Ale na pocieszenie na czwartej lekcji mam sztukę, a na piątej wychowanie fizyczne. To jedyne zajęcia, które lubię z całego tego gówna.
***
-Cam! Tu jesteś! Wszędzie cię dziś szukałam!- rozradowana Molly podbiega do mnie i rzuca mi się na ramiona.
- Też się cieszę, że cię widzę… Molly, nie mogę oddychać.- powiedziałam, po czym dziewczyna odsunęła się ode  mnie z wielkim uśmiechem przyklejonym do twarzy.
- Jak takie chuchro jak ty może być tak silne?-spytałam z rozbawieniem.
- Pozory mylą.- powiedziała i zaczęła prężyć mięśnie, a raczej ich brak.
Nie byłyśmy głodne, więc postanowiłyśmy nie iść dziś do stołówki. Udałyśmy się na dziedziniec przed szkołą. Usiadłyśmy na jednej z ławek i zaczęłyśmy rozmawiać. Nie mówiłyśmy o niczym konkretnym, po prostu gadałyśmy. To trochę dziwne jak swobodnie czułam się w towarzystwie Molly. To coś czego już dawno nie zaznałam. A najlepsze jest to, że nam tę dziewczynę dopiero drugi dzień.
- Molly!- dobiegł do nas krzyk. Spojrzałyśmy w kierunku budynku szkoły. Szybkim krokiem szedł w naszym kierunku jakiś chłopak. Przypatrzyłam się mu lepiej. O rany! To jest TEN chłopak. Też na mnie spojrzał.
- Moja miłości od pierwszego wejrzenia!- krzyknął nawiązując do słów, które powiedziałam przy naszym pierwszym spotkaniu.- A co ty tutaj robisz?- spytał gdy podszedł bliżej. Na jego usta wtargnął przebiegły uśmiech.
- Wiec jednak mnie prześladujesz?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie, unosząc brwi. Nie mogę uwierzyć, że to ten sam chłopak, na którego wpadłam podczas biegania.
- Chciałabyś.- powiedział zgryźliwie- Chociaż, muszę przyznać, że ciekawią mnie twoje sposoby na prześladowców.
Nasze spojrzenia się spotkały i przez chwilę toczyliśmy na nie małą walkę dopóki Molly nam nie przerwała.
- Czy ja czegoś nie wiem?- spytała, patrząc na nas z niesmakiem.
-Och droga siostro, jest wiele rzeczy o których nie masz pojęcia.- odparował chłopak. Zaraz co?
- Siostro?- spytałam zdziwiona. Oboje spojrzeli na mnie dziwnym wzrokiem.
- Taaak- powiedziała Molly przeciągając „a” jakby posiadanie brata było czymś wstydliwym.- Na moje nieszczęście jesteśmy rodzeństwem. Will jest moim bratem bliźniakiem.
Bliźniakiem?! No tak, teraz już wiem czemu jego uśmiech był taki znajomy. Gdy teraz tak na nich patrzę widzę to wielkie podobieństwo. Te same oczy, te same włosy…
- Yyyy gapisz się wiesz?- powiedziała rozbawiona Molly. Natychmiast przestałam się tak intensywnie wpatrywać.
- Oj przestań Molly, dziewczyna chce sobie mnie popodziwiać. Nie możemy się jej dziwić.- powiedział Will
- Oczywiście, że się w ciepie wpatruję. Wręcz nie mogę odciągnąć od ciebie wzroku. Dawno już nie widziałam takiego idioty.- parsknęłam.- Will- dodałam mocno akcentując jego imię.
- Bum!- krzyknęła Molly i przybiła mi piątkę.
- Ty znasz moje imię, lecz ja nie znam twego.- powiedział chłopak ignorując swoją siostrę.- Wyjaw mi je cna niewiasto.
Rozbawiona próbowałam z całych sił się nie zaśmiać, lecz nic nie mogłam poradzić, że kąciki moich ust zadrżały. Cna niewiasta, serio?
- Niestety, nie mogę zdradzać imion nieznajomym.- odpowiedziałam. Zaśmiał się cicho.
- Oj proszę was! Przestańcie, to się zaczyna robić obleśne!- powiedziała zdegustowana Molly jednak w jej oczach tańczyły iskierki rozbawienia. Po chwili dodała.- Dobra, a tak serio to po co przyszedłeś? No oprócz zarywania do mojej nowej koleżanki.
- Masz mój zeszyt.- powiedział.
-Co?
- Znowu się pomyliłaś i wzięłaś mój zeszyt, głupia.- powiedział
Poirytowany Will.
- Może tak grzeczniej?- zrobiła głęboki oddech a po chwili wyciągnęła z torby zeszyt i podała chłopakowi.- Dlaczego mój brat musi być takim idiotą?
Will wzruszył ramionami i poszedł.
-Nie znoszę go.- ogłosiła po chwili Molly- Okropnie mnie wkurza.
-Nie mów tak. To jest twój brat.- nie rozumiem jak ona może tak mówić.
Dziewczyna głośno parsknęła.
- Zobaczysz, któregoś dnia go zabiję. Jak będzie spać uduszę go poduszką.- powiedziała.
Wiem, że mówiła to na żarty ale w tym momencie coś we mnie pękło. Za dużo o tym dziś słyszałam.
- Muszę już iść, spóźnię się na lekcję.- powiedziałam i szybkim krokiem ruszyłam do szkoły, nie dając jej czasu na odpowiedź. Po drodze zobaczyłam siedzącą blisko naszej ławki dziewczynę o czerwonych włosach. Pewnie słyszała całą naszą rozmowę. Patrzyła na mnie nienawistnym wzrokiem. Czemu? Nie mam czasu ani ochoty nad tym się zastanawiać.
Jestem trochę roztrzęsiona. Ogarnij się Camile! Karcę siebie w myślach. Nie mogę tak reagować za każdym razem gdy ktoś o tym wspomni, choćby przypadkowo. Robię kilka głębokich wdechów. Rozżalenie mija a zastępuje go gniew. Mam ochotę uderzyć z całej siły w szafki stojące za mną. Powstrzymuje się jednak. Opieram czoło o moją szafkę, zamykam oczy i staram się uspokoić. Czuję jak ktoś chwyta mnie za ramię i obraca plecami do szafek. Otwieram powoli oczy i kogo widzę przed sobą? Czerwonowłosą dziewczynę! Oczywiście jest farbowana.
- Nie właź na mój teren, jasne?- mówi piskliwym, nienawistnym głosem. Powoli mierze ją spojrzeniem. Jest ubrana w obcisły top i długie, obcisłe, fabrycznie podziurawione, skurzane spodnie. Na twarzy ma kilogramy tapety, która teraz jest skrzywiona w złości.
Patrzę na nią znudzonym wzrokiem.
- O co ci chodzi?- spytałam
- Dobrze wiesz o co chodzi!- podniosła głos.
- Nie, gdybym wiedziała to bym się nie pytała.- odpowiedziałam spokojnie.
- Zostaw Willa w spokoju.- imię chłopaka powiedziała ciszej tak żebym tylko ja je usłyszała. Kilku uczniów zatrzymało się koło nas obserwując scenę.
- A więc to o to chodzi!- wybuchałam głośnym śmiechem, ja go prawie nie znam. Dziewczyna złapała mnie za ramiona i popchnęła na szafki, od których odsunęłam się w czasie rozmowy.
- Słuchaj suko! Nie obchodzi mnie…- wydarła się nieznajoma. Jednak nie pozwoliłam jej dokończyć. Nie ma opcji żeby jakaś dziwka mnie obrażała i popychała! Odepchnęłam ją od siebie i  chwyciłam za te jej czerwone kłaki. Dziewczyna próbowała zmusić mnie do puszczenia przez  wbijanie mi paznokci w rękę. Coś tam krzyczała ale nie słuchałam. Nikt nie ma prawa mnie obrażać. Próbowała dosięgnąć moich włosów by móc mnie też pociągnąć. Lecz chwyciłam jej dłoń w swoją drugą rękę i mocno ścisnęłam. Teraz z kolei ja popchnęłam ją na szafki. Uderzyła w nie z głośnym hukiem. Chciałam do niej podejść, miałam wielką ochotę uderzyć ją w te niewyparzoną gębę. Gdy nagle silne ręce chwyciły mnie w pasie. Zaczęłam się wyrywać.
- Ej, mała spokojnie!- usłyszałam głos Chrisa.
Uspokoiłam się.
- Jeszcze raz odstawisz taki numer to za siebie nie ręczę!- krzyknęłam jeszcze do czerwonej. Chris podniósł mnie i odszedł kawałek dalej. Po czym postawił z powrotem na ziemię. Zrobiłam głęboki wdech i wydech starając się uspokoić.
- Dzięki.- powiedziałam cicho. Ale zanim zdążył odpowiedzieć podszedł do nas Will.
- Stary, co to za zamieszanie?- spytał Chrisa.
- Lepiej ogarnij swoją dziewczynę bo nie lubię gdy ktoś mnie obraża.- powiedziałam do niego. Nie czekając na odpowiedź wyminęłam obu i poszłam pod klasę.

sobota, 16 sierpnia 2014

Rozdział 3

Wchodząc do domu od razu usłyszałam szamotanie w kuchni. Czyżby ciotka była w domu?
- Hej! Jak było w szkole?- spytała siostra mojej matki. Z wyglądu były do siebie bardzo podobne. Obie (jak również i ja) mają gęste, czarne włosy, ciemne karnacje, nawet są podobnego wzrostu.
- Normalnie.- odpowiedziałam i wzruszyłam ramionami. Ciotka nie poddawała się tak łatwo, postanowiła nadal mnie wypytywać.
- Normalnie czyli jak? Poznałaś kogoś? Jak nauczyciele?- podała mi talerz ze spaghetti.
Ugh. Serio, będzie się bawiła w pytania? Usiadłam przy stole. Wzrokiem napotkałam wyczekujące spojrzenie ciotki.
-Możemy sobie darować te wszystkie pytania?- powiedziałam zirytowana.
Uniosła na mnie brwi i podniosła ręce w geście poddania. To w niej lubiłam, nie drążyła tematu. Nie próbowała też kontrolować mnie na każdym kroku. Resztę obiadu zjadłam w ciszy.
Potem udałam się do pokoju i rzuciłam na łóżko. Pomyślałam o moim życiu w Nowym Jorku. Gdybym ciągle tam mieszkała to na pewno nie siedziałabym teraz w domu. Razem z moimi znajomymi pewnie byłabym w drodze na jakąś imprezę.
To trochę zabawne, tam byłam tą najnormalniejszą. Wyróżniałam się, nie byłam pokryta tatuażami od stóp do głowy, kolczyki też miałam jeszcze w normalnych miejscach. Tu też się wyróżniam ale przez większość dziewczyn (chłopków raczej kręci mój wygląd) jestem uważana za jakiegoś punka (chociaż nic do nich nie mam). Wiem, bo słyszałam kilka rozmów gdy przechodziłam korytarzem. Tutaj wszyscy wydają się tacy porządni. I pomyśleć że niecały rok temu ja też taka byłam. Camile najlepsza uczennica, Camile dobra i pomocna dziewczyna, Camile… zresztą nie ważne! Te czasy minęły! To wszystko było zanim… zanim…
Poczułam lecącą mi po policzku łzę. Szybko ją wytarłam. Zawsze tak się kończy gdy o tym pomyślę.
Nie mogę tak tu siedzieć, po prostu nie mogę. Muszę gdzieś wyjść bo zwariuje.
Przeprałam się w legginsy i luźną bluzę. Włosy związałam w koński ogon. Oczywiście cały dzisiejszy makijaż musiałam najpierw zmyć, ponieważ cała bym się rozmazała. Zbiegłam na dół i w korytarzyku ubrałam wygodne trampki.
- Wychodzę!- krzyknęłam do ciotki.
- Okay!-odkrzyknęła- Tylko weź ze sobą klucze!
Nie musiała mi o tym przypominać ponieważ miałam już je zawieszone na smyczy, na szyi.
Wyszłam z domu. Puściłam się biegiem. Dawno już tego nie robiłam, zupełnie nie wiem dlaczego. Kocham biegać, to działa na mnie odstresująco.
Biegnę najszybciej jak potrafię, wymijając pojedynczych przechodniów. Wiem, że powinnam biec równym tempem, bo wtedy wolniej się zmęczę ale nie mogę się do tego zmusić. Ostatnio wiele się zdarzyło co trzeba odreagować. Przepływało przeze mnie wiele emocji.
Nie wiem ile czasu biegłam ale od razu mogę stwierdzić, że byłam spory kawał od domu mojej ciotki.
Zatrzymałam się na chwilę, ale zaraz potem znowu ruszyłam przed siebie. Jeszcze nie czułam się wystarczająco zmęczona. To jeszcze nie jest to uczucie kiedy wszystkie mięśnie drżą z wycieczenia, kiedy po twoim organizmie roznosi się hormon szczęścia.
Nagle nie wiadomo skąd przede mną pojawiła się jakaś osoba. Wpadliśmy na siebie. Silne ramiona uchroniły mnie przed upadkiem. Poczułam zniewalający zapach mięty.
Spojrzałam w górę. Moim oczom ukazał się wysoki chłopak. Miał brązowe włosy, które swobodnie opadały mu na czoło. Oczy miał tego samego koloru z niewielkimi żółtymi plamkami. A do tego te usta…
Zdałam sobie sprawę, że się na niego gapię. Ale on mnie też mierzył spojrzeniem.
- Sorry, nie zauważyłem cię. – powiedział. Jasne. Nasze oczy się spotkały. Zrobiło się trochę jak w tych wszystkich beznadziejnych filmach dla nastolatków.
- Taa, po prostu miłość od pierwszego wejrzenia.- powiedziałam z sarkazmem, jednocześnie wyswobadzając się z jego objęć.
Uśmiechnął się szeroko, tak jakoś dziwnie znajomo.
- Chyba na to wygląda. Zobaczysz teraz cię będę prześladować, dopóki nie będziesz moja.
- Niestety nie jestem rzeczą, więc nie możesz mieć mnie na własność. A z prześladowcami potrafię sobie poradzić.- parsknęłam. Nie wiem czemu ale ten koleś porządnie mnie zirytował. Ale on chyba też nie zapałał do mnie jakąś szczególną sympatią wnioskując po tonie jakim się do mnie odzywał.
-Jaka pewna siebie.- chłopak przysunął się bliżej mnie.
-Odsuń się bo kopne cię w jaja.- powiedziałam spokojnie. Jeśli mnie nie posłucha naprawdę to zrobię. Jak się dorasta w Nowym Jorku to trzeba umieć się bronić.
Zaśmiał się dziwnie. Puścił mi oczko po czym wyminął mnie i poszedł. To było dziwne. Bardzo. Co jak co, ale chłopak był mega przystojny. Temu zaprzeczyć nie mogłam. Zresztą, czemu ja o nim myślę?
Truchtem udałam się w drogę powrotną. Gdy wróciłam do domu ciotka już spała. Po cichu weszłam na górę do łazienki, wziąć gorący prysznic. Potem ubrałam się w piżamę i położyłam do łóżka. Dopiero wtedy poczułam jak bardzo zmęczona jestem. Prawie natychmiast zasnęłam.
____________________________________________________________________________________
Zobaczyłam dziś, że kilka osób już czytało mojego bloga. Jarałam się tym chyba z pół godziny. Mam  do was małą prośbę. Wciąż nie wiem czy wam się podoba to opowiadanie, więc proszę komentujcie. Oczywiście, przyjmuję też krytykę. Jeśli macie jakieś sugestie co do bloga to chętnie ich wysłucham. 
To do następnego! :*

piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział 2

Stołówka. Nie jestem głodna, ale mimo to kupiłam sobie małą drożdżówkę. Boże, jakie tu tłumy! Chyba sobie daruję siedzenie w tym ścisku. Zjem na dworze, na jednej z wielu ławek, które widziałam jak wchodziłam do szkoły.
Kieruję się do wyjścia. Gdy przechodzę słyszę kilka gwizdów od chłopaków. Nie mogę powstrzymać się przed małym, chytrym uśmiechem, który pojawił się na mojej twarzy.
- Hej piękna.- usłyszałam za swoimi plecami. Odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam wysokiego blondyna, który szczerzył się do mnie głupkowato.
Już miałam coś powiedzieć ale nagle obok pojawiła się Molly, której nie widziałam od pierwszej lekcji.
- Och Chris, ty naprawdę myślisz, że dziewczyna z takim tyłkiem jak jej- demonstracyjnie pokazała na mnie.- zwróci uwagę na kolesia z taką twarzą jak twoja?- zamaszystym gestem pomachała mu ręką przed nosem.
Chłopak złapał się za pierś.
- Twoje słowa dogłębnie mnie zraniły.- powiedział ze sztucznym smutkiem w głosie, jednak po chwili wydawał się spoważnieć- A tak w ogóle to co niby jest z moją twarzą?
Molly poklepała go współczująco po ramieniu i powiedziała:
- Wszystko Christopher, wszystko.
Patrzyli chwilę na siebie a po chwili wybuchli niekontrolowanym śmiechem. Oczywiste było, że się ze sobą kumplują.
- Czy coś mnie ominęło?- zapytałam rozbawiona ich wymianą zdań.
Molly przestała się śmiać i spojrzała na mnie, w oczach miała łzy.
- A więc Camile, ten przygłup jak już zapewne wiesz to Chris. Możesz go śmiało ignorować.
- Ty zdajesz sobie sprawę, że ja cię słyszę tak?- spytał chłopak. Nie doczekawszy się od niej innej reakcji niż wzruszenie ramion zwrócił się do mnie.
-Ach ta Molly, zawsze musi postawić człowieka w nieciekawym świetle.- pokręcił głową- Sam ci się przedstawię. Jestem Christopher, przyszły obiekt twoich westchnień. Ty Mała możesz mi mówić Chris.
Musiałam się bardzo postarać aby nie zaśmiać mu się w twarz. Pomińmy to, że nie musiał mi się przedstawiać bo doskonale usłyszałam jego imię za pierwszym razem.
Opanowałam się i podeszłam do niego. Blisko. Bardzo blisko. Dłonią zaczęłam śledzić kontur jego twarzy, potem zeszłam na barki, klatkę piersiową, brzuch… głośno wypuścił powietrze. Od razu zabrałam rękę i ponownie się odsunęłam .
- A więc Chris,- specjalnie zaakcentowałam jego imię- jak na razie to ty wzdychasz do mnie.- uśmiechnęłam się chytrze.
Molly, która z zaciekawieniem przyglądała się całej scenie znów zaczęła się śmiać. Chwyciła mnie za nadgarstek i poprowadziła do jakiegoś stolika. Po chwili dosiadł się do nas Chris
- Ty zła dziewczyna jesteś.- powiedział, mrużąc na mnie oczy. Jednak na usta wskoczył mu wielki uśmiech. Popatrzył na Molly.- Gratuluje znalazłaś bratnią duszę.
__________________________________________________________________________________
Przepraszam, że rozdział taki krótki. Obiecuję, że następny będzie dłuższy. 
I jak wrażenia podoba wam się? Mam taką nadzieję. Jeśli to przeczytacie to proszę piszcie komentarze :)

Rozdział 1

Drrr, drrr, drrr!
Budzi mnie głośne i upierdliwe dzwonienie budzika. Staram się ignorować hałas, lecz jest to nie możliwe. Wydaję z siebie pełen irytacji dźwięk.
 Na oślep błądzę dłonią po stoliku nocnym w poszukiwaniu guzika drzemki. Zaraz, ile razy już go wciskałam? Błyskawicznie wstaję z łóżka. Sprawdzam godzinę, jest 7:25. Po prostu super! Zaspałam!
Zakładam ubrania, które przygotowałam sobie wczoraj. Obcisłe czarne rurki i białą tunikę z napisem „FUCK IT!” (idealnie dopasowana do okazji).
Udaję się do łazienki na poranną toaletę. Potem czas ma makijaż. Pociągam rzęsy grubą warstwą tuszu, eyelinerem maluje kreski na powiece, a na ustach rozsmarowuje bezbarwny błyszczyk.
Jeszcze chwilę patrzę na osobę będącą moim odbiciem. Ona tak bardzo różni się od tej mnie z przed roku. Widzę siedemnastolatkę z ciemnymi jak noc oczami i długimi do pasa czarnymi włosami pomiędzy, którymi znajdują się czerwone pasemka. W uchu mam cały szereg kolczyków, przebiłam również pępek. Mam nawet tatuaż co prawda jest to tylko jeden wyraz znajdujący się na łopatce, ale jednak.
Schodzę po schodach do kuchni. Nigdzie nie widać ciotki Judie, pewnie już wyszła do pracy. Dla mnie to nawet lepiej.
Jem w pośpiechu kanapkę, którą zrobiłam sobie na śniadanie. Patrzę na zegarek. Cholera, jestem prawie spóźniona! Lecę z powrotem do mojego pokoju po torbę i wychodzę z domu. Szybkim krokiem idę w stronę budynku mojej nowej szkoły. Swoją drogą, zmienianie szkoły po dwóch miesiącach od rozpoczęcia pierwszego semestru jest po prostu chore! Moja matka twierdzi, że zmiana otoczenia zrobi mi na dobre. Gówno prawda! Psychologowie nie pomogli to i to nie pomoże…
Rozmyślania przerywa mi dźwięk dzwonka. Nawet się nie zorientowałam a byłam przed szkołą. No świetnie, już jestem spóźniona a znalezienie pieprzonej sali zajmie mi wieki!
Wbiegam do budynku. Idę korytarzem czytając numerki klas. Kiedy zauważam  przed sobą jakąś dziewczynę. Najwyraźniej też śpieszy się na lekcję. Chociaż każda komórka w moim cielę nie ma najmniejszej ochoty z nią rozmawiać, to jednak podbiegam do nieznajomej.
- Ymmm, możesz mi pomóc?- pytam gdy równam z nią kroku.
Słysząc mój głos dziewczyna odwraca się przodem do mnie. Była szczupła i wydawała się dość delikatna. Jej włosy były gęste, brązowe, sięgające do ramion. Oczy miały ten sam odcień. Na jej policzkach roiło się od piegów, które tylko dodawały urody. Z wyglądu była bardzo słodka.
Nie doczekawszy się żadnej innej reakcji ciągnęłam dalej:
- Jestem tu…
- Nowa.- dokończyła dziewczyna, mierząc mnie spojrzeniem.- Cała szkoła gada tylko o tobie.
- Cała? Powinnam się martwić?- zapytałam półżartem- półserio.
Uśmiechnęła się szeroko.
- Ja bym się martwiła.- zaśmiała się cicho.- Tak w ogóle, to jestem Molly.
- Camile.-  jej uśmiech był zaraźliwy i zanim zdołałam się powstrzymać również zaczęłam się do niej szczerzyć.
- Dobra, o co chciałaś zapytać?
- A, tak. Chciałam cię zapytać gdzie jest sala numer 16.
Coś w niej przeskoczyło. Chwyciła mnie za nadgarstek i prawie biegnąc ruszyła przed siebie.
- Eeeee, co ty robisz?- spytałam zmieszana.
- Masz teraz historię?- zawołała przez ramię.
- No tak.
- Ja też.- oświadczyła i przyśpieszyła.
Biegłyśmy wzdłuż korytarza, a potem skręciłyśmy w lewo. Molly zwolniła, a chwilę potem obie wleciałyśmy do Sali.
- To wydarzenie przyniosło wiele…- nauczyciel na nasz widok przerwał w połowie zdania.
Stałyśmy obok drzwi oddychając nierówno. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, obie starałyśmy się powstrzymać od śmiechu.
- Panno Jonson, znowu spóźniona. Masz mi coś do powiedzenia?- spytał historyk. Był starszym mężczyzną o siwych włosach i wielu zmarszczkach. To trochę dziwne ale przypominał mi rodzynkę.
- Bardzo przepraszam za spóźnienie. Niestety, okoliczności nie pozwoliły mi na wcześniejsze dotarcie do klasy.- mówiąc to Molly spojrzała w dół na swoje buty w udawanym geście zawstydzenia.
- Och Jonson, za każdym razem twoje wymówki są coraz lepsze.- nauczyciel pokiwał głową w dezaprobacie, jednak na jego twarzy malowało się rozbawienie.- Siadaj.
Molly uśmiechnęła się do niego szeroko, ukazując rząd białych zębów i lekkim krokiem udała się do ostatniej ławki.
- A pani to…?- zwrócił się do mnie.
Starałam się nie patrzeć na innych uczniów, ale byłam boleśnie świadoma wielu par oczu gapiących się prosto na mnie.
- Ja… Jestem Camile. Camile Read.
Nauczyciel spojrzał na mnie marszcząc brwi ale chwilę potem coś chyba kliknęło w jego głowie bo powiedział:
- Ach, to ty jesteś moją nową uczennicą. – powiedział bardziej stwierdzając, niż pytając.
- Tak, to chyba ja. – odpowiedziałam. Starałam się aby mój głos był pewny siebie.
- Dobrze Camile, usiądź na którymś z wolnych miejsc.- posłał mi mały uśmiech.
Spojrzałam na klasę. Molly palcem pokazała na miejsce obok niej. Po drodze do ostatniego rzędu spoglądałam na resztę uczniów. Widziałam złowrogie spojrzenia kilku dziewczyn i obczajające chłopaków.
Opadłam na krzesło obok Molly.
- Przynajmniej nie kazał opowiedzieć czegoś o sobie.- mruknęłam.
 Dziewczyna zaczęła cicho chichotać.

Cześć! :)

Założyłam ten blog by podzielić się z wami moimi opowiadaniami. Mam wielką nadzieję, że spodobają wam się moje wypociny. No ten... miłego czytania? :D