wtorek, 28 lipca 2015

Rozdział 15

Budzę się wcześniej niż zwykle. Korzystam z nadmiaru czasu i udaję się do łazienki. Potrzebuje kąpieli.
Nalewam wodę do wanny i dodaje do niej trochę płynu do robienia piany.
Kiedy wszystko jest gotowe zanurzam się a ciepła woda przyjemnie szczypie mnie w skórę sprawiając, że od razu się rozluźniam.
Nie wiem ile czasu tak siedzę ale kiedy postanawiam wyjść woda jest zimna a ciotka Judie szamocze się na dole.
Błyskawicznie wysuszam swoje włosy za pomocą suszarki. Wykonuje poranną toaletę i szybko się maluje.
- Dobry.- mruczę do Judie. Kiedy wchodzę do kuchni.
- Dobry.                             
Kładzie na stół talerz pełen kanapek i gestem pokazuje, że mam usiąść. Czuje jak atmosfera przepełniona jest napięciem. W ciszy jem kanapki czekając na jakąkolwiek reakcję.
- Rozumiem, że to wszystko jest dla ciebie trudne i nie jest ci łatwo.- zaczyna ciotka. Zaciskam zęby i zwijam dłonie w pięści, staram się głęboko oddychać.- Ale Kate to moja siostra i wiem, że zżera ją poczucie winy. Ona po prostu się pogubiła bo tym jak twój ojciec…
-Przestań!- krzyczę. Z każdym wypowiedzianym przez nią słowem spinałam się coraz bardziej. Biorę kilka głębokich wdechów żeby chociaż odrobinę się uspokoić. Nie chcę znowu wybuchnąć. Wiem, że ciocia Judie chce tylko żeby wszystko z naszą rodziną było okay. Ale już czas żeby przestała się łudzić.
- Nie próbuj jej usprawiedliwiać.- mówię stanowczo.- Nie miała prawa sobie pozwolić na to co robiła. Myślisz, że tylko ona czuła się pogubiona? Jednego dnia miałam tatę w domu drugiego już nie. Ona wolała użalać się nad sobą i mówić jak to ma ciężko. Ale to gówno prawda. Wiesz, kto miał ciężko? Ośmiolatka, której matkę nie interesowało nic poza swoją butelką.- Mówię spokojnie cały czas patrząc jej w oczy.
Moja wypowiedź najwyraźniej ją zaskoczyła. Patrzy na mnie z szeroko otwartymi oczami. Nie jest pewna co ma mi powiedzieć, co chwila otwiera i zamyka usta. Prycham cicho i krzywo się uśmiecham bez cienia wesołości. Czuje w kieszeni spodni wibracje telefonu. Wyciągam urządzenie i widzę nową wiadomość.

Od:Molly
Potrzebuje pani podwózki do szkoły?
Mama stwierdziła, że powinnam jeździć z Will’em.
Nie przyjęła nawet mojego argumentu o jego
dziwkach pieprzonych w aucie, czaisz to?

Uśmiecham się do siebie pod nosem już mam odpisać kiedy przychodzi następna wiadomość
Od:Molly
Nawiasem mówiąc, to pytanie
czy potrzebujesz podwózki było tylko
taką formą grzecznościową. Czekamy pod
twoim domem więc rusz tyłek i jedziemy :p

Kręcę głową i wstaje z miejsca. Mój dobry humor znowu wrócił. Chwytam jeszcze swoją torbę i bluzę.
- Jadę dziś z Molly i Will’em.- mówię chcąc wyjść.
- To dobrze. Cieszę się, że nawiązujesz przyjaźnię.- mówi słabo się uśmiechając.- Powinnaś ich tu zaprosić któregoś razu.
Nagle przypomina mi się coś o czym powinnam jej powiedzieć.
- Właściwie, zaprosiłam Molly na noc w piątek… Znaczy jeśli nie masz nic przeciwko.- mówię szybko.
- Niema sprawy i tak siedziałabyś sama bo jestem w pracy. Camile, to jest teraz też twój dom. Nie musisz się mnie pytać jeśli chcesz zapraszać znajomych.
Uśmiecham się do niej. Wiem, że gdybym chciała urządzić dziką imprezę też by mi na to pozwoliła. Ciocia Judie bardzo chcę żebym miała jakiś normalnych znajomych. Gdyby mogła organizowałaby mi życie towarzyskie.
Kiedy wychodzę z domu widzę ciemny samochód Willa. Bliźnięta siedzą w środku i najwyraźniej o coś się kłócą. Znowu. Ignoruje lekki ścisk zazdrości w piersi i przyglądam się jak strasznie są do siebie podobni. Te same oczy, ten sam kolor włosów, te genialne dołeczki, nawet niektóre gesty.
Molly pierwsza mnie zauważa otwiera lekko drzwi auta.
-Na co czekasz?- woła z uśmiechem.- Wskakuj!
Podbiegam do pojazdu i usadawiam się na tylnim siedzeniu.
- Widzisz nawet Cam ma problemy z wsiadaniem do tej dziwkarni.- mówi Molly do brata.
- Co ty masz do mojego samochodu?- mówi z udawaną irytacją Will kiedy rusza.- To bardzo porządny wóz.
- Porządny, nieporządny.- parska dziewczyna.- Od teraz kiedy masz mnie wozić do szkoły zabraniam ci pieprzyć w nim te wszystkie…
- Dziewczyny.- kończy za nią Will.
Molly robi jakiś dziwny ruch ręką i wzrusza ramionami.
- Skoro tak uważasz.
Na twarzy chłopaka pojawia się chytry uśmieszek.
- Nie wiem czemu nie masz takich problemów z tym co robię w SWOIM samochodzie kiedy mam cię zawieść na jakąś imprezę, na zakupy czy inne duperele.- popatrzył na siostrę ruszając śmiesznie brwiami.
- Cokolwiek.- odpowiada Molly przewracając oczami.
Nie mogę powstrzymać małego uśmieszku słysząc ich przekomarzania. Niby cały czas się ze sobą sprzeczają ale gdyby, któremuś coś się stało drugie zrobiłoby wszystko by pomóc. Nie jestem pewna ale chyba z moich ust uciekło ciche westchnienie. Patrząc na rzucane w moją stronę spojrzenie Molly zyskałam pewność.
- Wszystko okay Cam? Dziwnie się na nas gapisz.- nie mogę powstrzymać lekkiego śmiechu na jej słowa.
- Nic mi nie jest tylko… jesteście strasznie słodcy.- mówię nieśmiało.
Z ust Willa wychodzi chichot.
- Nie powiem, nieśmiała Camile to coś nowego.- mówi z takim nieziemskim uśmiechem, że czuje mrowienie na skórze.- Ale pozwól miłości, że zwrócę ci uwagę na pewien fakt. Ja jestem gorący albo jak wolisz seksowny. Słodkie to mogą być małe zwierzątka i dziewczyny… ale patrząc na moją siostrę to do niej to stwierdzenie też nie pasuje.
W błyskawicznym tempie pięść Molly śmiga do ramienia Willa i uderza w nie z charakterystycznym klapnięciem.
- Widzisz, to w ogóle nie było słodkie.- mówi chłopak patrząc na mnie we wstecznym lusterku.
Nie jestem pewna czemu ale zaczynam chichotać. Słyszę jak Molly cicho mamrocze całą wiązankę przekleństw w stronę brata, jednak on wygląda jakby wcale go to nie obchodziło.
Zorientowałam się, że jesteśmy na miejscu kiedy samochód stanął. Niespiesznie wysiedliśmy z samochodu… No oprócz Molly, która dalej na parkingu zauważyła Chrisa. Wyleciała tak szybko, że nawet nie zamknęła drzwi. Koniecznie muszę ją spytać o ich relacje w piątek. Wygląda jakby się nieźle w niego wkręciła.
Z uśmiechem na twarzy zamykam drzwi auta. Mam zamiar iść przez parking do szkoły kiedy czuje jak silna dłoń delikatnie chwyta mnie za łokieć.
- Camile poczekaj.- mówi łagodnie Will.
Odwracam się w jego stronę. Stoi przy samochodzie i prawą dłonią pociera sobie kark.
- Coś się stało?- pytam, próbując go zachęcić do mówienia kiedy przez jakiś czas się nie odzywa.
- Ja…- przerywa na chwilę.- No wiesz, zastanawiałem się trochę nad tą wiadomością od ciebie i…- przerywa i patrzy na mnie dziwnym wzrokiem.
- Dooobraa.- mówię przedłużając to słowo.- To się robi dziwne. Will czy ty się denerwujesz?- mówię trochę się przekomarzając.
Chłopak wydaje z siebie ciche prychnięcie i się śmieje ale jego oczy cały czas zostają poważne.
- Nie… znaczy po prostu nie rozumiem za co wczoraj dziękowałaś czy coś…
- Zapomnij Will.- mówię stanowczo. Nie chce drążyć tematu. Jakoś niespecjalnie widzi mi się mu zwierzać.
Chłopak chyba łapie aluzje. Na jego usta ponownie wkracza ten figlarny uśmieszek, od którego miękną kolana.
- Taa czaje. Wieczór zwierzeń już minął.
- Dokładnie.- odpowiadam.
Nasze spojrzenia się krzyżują i przez chwilę po prostu na siebie patrzymy. Nie mogę oderwać wzroku od jego hipnotyzującego spojrzenia tych czekoladowych oczu. Leciutko się uśmiecham. Czuje jak w mojej klatce piersiowej wytarza się przyjemne ciepło gdy uświadamiam sobie co powiedział. Zastanawiał się nad moją wiadomością… myślał o mnie! Dźwięk szkolnego dzwonka uwalnia mnie od tego dziwacznego stanu zadowolenia. Moje mięśnie automatycznie się napinają a ja błyskawicznie przerywam nasz kontakt wzrokowy kręcąc głową. Obracam się na pięcie i odchodzę jak najszybciej ledwo powstrzymując się od biegu.
***
Will’s POV:

Stałem tam jeszcze chwile jak ten pajac patrząc za dziewczyną, która już zdążyła zniknąć z pola mojego widzenia. Czuje się jak kretyn, a przynajmniej czułem kiedy pytałem ją o tą pieprzoną wiadomość. Ale no ludzie, kto wysyła takie rzeczy? Wiem, że to zabrzmi cholernie oklepanie i jakoś tak dziwnie ale chce ją poznać. Od razu kiedy się na nią spojrzy widać, że dostała od życia nieźle po dupie. Jest na ogół wycofana, zawsze czujna. Kiedy na ciebie patrzy to masz wrażenie, że potrafi zajrzeć w twoją duszę. To straszne i jednocześnie niesamowite spojrzenie. Ale kiedy się odrobinę zapomni pokazuje jaka naprawdę potrafi być. Intryguje mnie. 
____________________________________________________________
O. Mój. Boże. Spojrzałam na datę kiedy ostatni raz dodałam jakiś rozdział i po prostu złapałam się za głowę. Jest mi tak strasznie przykro, naprawdę... Tak i to jest ta część, w której was przepraszam ZNOWU. Mam ogromną nadzieję, że wy którzy zostaliście z moim blogiem wybaczycie mi moje wszystkie opóźnienia. Oby do następnego kochani.

1 komentarz: