niedziela, 5 października 2014

Rozdział 9

- No nareszcie!- mówi głośno Molly i wręcz wciąga mnie do środka. – Naprawdę teraz mamy niecałą godzinę na przygotowania!
- Nie martw starczy nam czasu, spokojnie.- próbuję ją uspokoić ale chyba mi to nie wyszło.
Jest piątek wieczór. Impreza. Od dwóch dni przechodząc korytarzem można było usłyszeć wszelakie podniecone szepty w związku z tym wydarzeniem. Te kilka dni było trochę dziwne. Co chwila podchodził do mnie niejaki Dean. Najwyraźniej nie zrozumiał aluzji i nadal się do mnie klei, grrr. Ale nie sądzę żeby chodziło mu o mnie. Za tym kryje się coś więcej. Tego jestem pewna.
- Witaj miłości.- szczerzy się do mnie Will. Stojąc przy wejściu do salonu. Przewracam oczami, nic nie odpowiadając i idę na górę za Molly do jej pokoju. Nie wiem dlaczego, ale teraz gdy zaczęłam bardziej zwracać uwagę na Willa coraz częściej zauważałam go obściskującego się z Kaylą. Jednak Molly miała racje. Czuję do tego wstręt, chociaż jeśli mam być do końca szczera to sama się lepiej nie zachowywałam w Nowym Jorku.
Wchodząc do pokoju dziewczyny widzę ciuchy. Masę ciuchów. Są wszędzie.
- Serio?- pytam się rozbawiona wskazując na rzeczy.
- No co? Nie wiedziałam co ubrać.- fuka Molly jednak po chwili się śmieje.- Okay, to najpierw się ubierzmy a potem zrobimy makijaż i włosy.- dodała po chwili i wskazała mi łazienkę, gdzie się przebrałam.
***
- Jesteś mega gorąca!- mówi wesoło Molly gdy kończy mi robić makijaż. Obie jesteśmy już gotowe. Patrzę na siebie w lustrze które, znajduje się na drzwiach szafy. Mam na sobie moją skórzaną sukienkę. Jest bez ramiączek, odkrywa mi plecy. Jest bardzo krótka, kończy się trochę mniej niż w połowie ud. Moich teraz idealnie wyprostowane włosów nie mogłam zarzucić na plecy, bo zasłaniały by miesjca, które odkrywała sukienka. Dzięki temu, że są proste bardzo dokładnie widać moje czerwone pasemka. Rzęsy mam przykryte ogromną ilością tuszu, do tego zrobione kreski na powiekach i lekkie, czarne cienie. Moje usta są muśnięte bezbarwnym błyszczkiem. Podoba mi się to co widzę, nie będę ukrywać.
- Uwierz mi Molly ty też.- mówię i teraz wzrok skupiam na swojej nowej przyjaciółce.
Jest ubrana w również skórzany i czarny jak moja sukienka top, który odsłania jej pępek. Oczywiście do tego króciutka miniówka. Makijaż ma równie mocny, a włosy upięte w luźnego koka z wychodzącymi z niego pasemkami. Jest mega seksowna.
- Dziękuje.- uśmiecha się- Wiesz co, chyba przebije sobie pępek. Jak ty!- nic na to nie mówię, z dołu dobiega nas zniecierpliwione wołanie Willa z którym się zabieramy.
Bierzemy nasze kopertówki, ubieramy wysokie buty i schodzimy.
Czuje na sobie jego spojrzenie.
- Wow Camile, wyglądasz… wow.
Patrzę na niego. On mnie wręcz pożera wzrokiem. Czuje się trochę skrępowana, nie wiem czemu.
-Yyy… dzięki, chyba.- odpowiadam. Chłopak otrząsa się i jego oczy przenoszą się na Molly. Tym razem po jego minie widać, że jest oburzony.
- Zamierzasz tak wyjść?- pyta wyraźniej siląc się na spokój.
- Tak Will, właśnie tak idę.- odpowiada z przekąsem Molly.
- No chyba kurwa nie!- mówi głośno chłopak.- Na pewno tak nie pójdziesz.
Dziewczyna cicho się śmieje.
- Okay, po pierwsze wszystkie dziewczyny będą tak ubrane, po drugie u Cam ci się podobny wygląd podobał, po trzecie nie jesteś moim ojcem tylko bratem!- krzyknęła i zmarszczyła się robiąc oburzoną minę. Jeju, teraz jak na nich patrzę to widzę jak bardzo są do siebie podobni.
- Tak, jestem twoim starszym bratem i masz się mnie słuchać!- odkrzyknął chłopak nie dając za wygraną.
Molly prychnęła.
- Ależ mi starszy brat! Tylko o niecałe dziewięć minut! Więc to się nie liczy!
Postanowiłam nie wtrącać się w te kłótnie, to nawet nie była kłótnia tylko dość zabawna (dla mnie) sprzeczka.
- Po prostu ja wiem co inni faceci sobie pomyślą jak cię zobaczą. A nie chcę by tak myśleli o mojej siostrze, okay?- powiedział trochę spokojnie z troską w głosie. To było nawet słodkie.
- Tak, bo powinnam ubrać długą spódnicę za kostkę i wielki sweter. Albo lepiej zostanę zakonnicą! Wtedy na pewno nie będę się tak ubierać!-wyrzuciła ręce w powietrze.
- Tak, to by dużo ułatwiło.- parska Will.- Idź się przebierz.
- Nie.- po chwili dodaje.- A i zanim powiesz, że mnie ze sobą nie weźmiesz to nie martw się. Mogę pójść pieszo albo pojadę autobusem. Ale na pewno się nie przebiorę! Co Will, chyba nie chcesz aby twoja siostrzyczka chodziła sama tak ubrana przez całe miasteczko, hmm?
W końcu Will dał za wygraną ale ostrzegł, że nie spuści jej z oczu i niech lepiej nie robi nic głupiego.
- Ta będzie dopóki, nie przyjdzie jego dziwka albo się nie upiję.- powiedziała mi wtedy Molly przewracając oczami.
Wchodzimy teraz do dość obskurnego miejsca. Od razu uderza w nas fala gorąca i zapach alkoholu. Nie wiem dokładnie czemu ale czuje się tu nawet dobrze. To pewnie dlatego, że razem ze swoimi „znajomymi” prawie codziennie chodziłam do różnych clubów. Troszkę jestem zszokowana, że w takiej mieścinie jak ta znalazło się miejsce na coś takiego. Już przy wejściu widzę namiętnie obściskujące się pary pod ścianą. Molly chwyta mnie za nadgarstek i idzie w stronę baru. Will na razie dotrzymując swojej obietnicy podąża za nami.  Przechodzimy pomiędzy tłumem spoconych ciał. Na razie nie widzę nikogo znajomego. Podchodzimy do baru. Barmanem jest jakiś facet około trzydziestki, blondyn. Molly zamawia nam coś do picia, nie wiem co dokładnie bo głośne dudnienie muzyki nie pozwoliło mi usłyszeć (nie sprawdzają dowodów). Dostaje jakiegoś niebieskiego drinka. Biorę łyka. Dobre. O tak, tego mi było trzeba. Muszę się odprężyć i odstresować a alkohol mi w tym pomoże.
- I co dobre nie?- krzyczy mi w ucho Molly. Podnoszę kciuk do góry w geście uznania.
- Tylko masz dużo nie pić, jasne? Nie mam ochoty cię potem wlec do domu.- woła Will do swojej siostry.
- Ta, jeszcze zobaczymy kto tu kogo będzie wlec!- odkrzykuje dziewczyna z uśmiechem.
Nie wiadomo skąd pojawia się Kayla. Obarcza mnie krytycznym spojrzeniem i prycha. Ja natomiast szeroko uśmiecham się, dając jej znać, że mam ją głęboko w dupie. Dziewczyna zmienia taktykę teraz podchodzi do Willa, zarzuca mu ręce na szyje i przywiera do niego ustami. Chłopak po chwili oddaje pocałunek i jego ręce od razu lądują na jej pośladkach, ściskając je. Odwracam wzrok. Molly udaje, że wymiotuje i patrzy na mnie wymownym wzrokiem a ja nie mogę powstrzymać się od śmiechu.
-Niby z czego tak rżysz?- pyta tym swoim wkurzającym piskliwym głosikiem Kayla.
-Bez powodu.- odpowiadam, przybierając z powrotem nieprzenikniony wyraz twarzy. Przez chwilę mierzymy się spojrzeniami. Ale potem ona mówi do Willa przesłodzonym tonem:
- Kochanie zauważyłeś, że mam nową fryzurę?- chłopak skrzywił się na słowo „kochanie” i patrzy na nią bez przekonania.
- Co? Tak, tak bardzo fajna.- powiedział trochę nieprzytomnym głosem a spoglądał gdzieś nad nią. Również tam popatrzyłam i zobaczyłam zbliżających się do nas Chrisa, Ashtona i o nie, Deana. Will wyminął Kaylę, podszedł do chłopaków i przytulił się z nimi „po męsku”.
- Witaj, o gorąca Camile.- przywitał się ze mną Chris szczerząc się okropnie, ja skinęłam tylko głową w jego stronę.
-Caaaamile!- wykrzyknął napity już Dean podchodząc do mnie blisko. Za blisko. Oblizał wargi i pochłaniał mnie spojrzeniem, dopóki jego wzrok nie zatrzymał się na wysokości moich piersi.
- Odsuń. Się.- starałam się aby mój głos brzmiał stanowczo i chyba mi się udało bo chłopak rzeczywiście się odsunął.
-Idziemy na parkiet?- zapytała Kayla, dość głośno abyśmy wszyscy to usłyszeli. Will niczym śliniący się pies pognał za nią, a raczej za jej tyłkiem gdzieś na środek sali.
Trzy drinki potem razem z Molly szalałyśmy na parkiecie. Tańczyłyśmy kręcąc biodrami, a ja coraz bardziej czuje się zmęczona. To chyba od ilości alkoholu. Ale nie mam siły o tym myśleć. Już mam krzyknąć do Molly, że zwijam się gdy nagle poczułam ręce na biodrach. Obrzuciłam się w stronę właściciela kończyn, którym niestety okazał się właśnie Dean. Chce powiedzieć żeby trzymał te jebane łapska przy sobie i nawet otwieram usta, ale żadne słowa z nich nie uciekają. Chce żeby zostawił mnie w spokoju ale nie mam siły mu tego powiedzieć, chcę go kopnąć w jaja ale moja noga jest taka ciężka. Jego ręce wędrują po moich plecach, przez co przechodzi mnie dreszcz. Zostaw mnie, krzyczę w myślach ale on tego nie słyszy. Resztką świadomości czuje, że cofamy się pod ścianę. Potem są tylko urywki: Jego wędrujące i dotykające mnie ręce, jego ohydne usta na mojej szyi…próbuje się wyrwać ale nie mogę. Nie wiem jak się krzyczy i jak odpycha, to wszystko jest takie trudne… Ledwo co czuje jego dłoń niebezpiecznie sunącą cały czas w górę mojego uda. Teraz już nawet nie próbuje nic robić, jestem wyłączona. Wszystko mi jedno. Nich robi co chce, byle szybko. Jestem na krańcu świadomości ale mimo to czuje jak ten… zaraz kto mi to robi? Nieważne, on jest odpychany. Potem słyszę:
- Co ty do cholery robisz?!- głos pełen furii.
- Wygrałbym.- ten był mamroczący, niewyraźny.
A potem całkiem upadłam w ciemność.
***
-Cam, Cam… Słyszysz mnie?… Camile!- uporczywy głos nie daje mi spać. Wydaje z siebie jęk rozdrażnienia i próbuje ignorować tego kogoś. Niech spada.- Cam do kurwy!
Leniwie otwieram oczy. Widzę nad sobą jakiegoś faceta. Chwila, to jest Will. Szybko podnoszę się do pozycji siedzącej, także o mały włos zderzyłabym się z chłopakiem. Na szczęście w porę się odsunął. Ej, gdzie ja jestem? Nerwowo rozglądam się po pomieszczeniu i myślę, że to jego pokój. Wiem bo drzwi nie są do końca zamknięte i widzę kawałek korytarza. Ale co ja tu robię? Szybko zerkam na swoje ciało i z ulgą stwierdzam, że mam te same ubrania na sobie. Nawet jest stanik! Czyli nie zrobiłam nic głupiego kiedy się napiłam.
- Co ja tu robię?- pytam trochę zachrypnięta. Już czekam na jakąś aluzję erotyczną, no bo przecież jestem na jego łóżku i razem byliśmy na imprezie… ale niczego takiego nie słyszę. Jego mina jest poważna i pełna troski.- Co jest?- pytam marszcząc brwi.
- Nic ci nie jest?- jego głos jest zadziwiająco łagodny. Przechodzą mnie przyjemne dreszcze.
- Hmm? O co ci chodzi?- i nagle jakby mnie olśniło, przed oczami pojawia mi się Dean.- Cholera. – Mówię tylko to i energicznie łapię się za głowę, szarpiąc za włosy.
Łapię się za brzuch, zrobiło mi się okropnie niedobrze. Robię kilka głębokich oddechów, ale po chwili czuje, że nad tym nie zapanuje. Zrywam się z łóżka wybiegam z pokoju i szoruje do łazienki. Klękam przed sedesem i niezdarnie trzymam z tyłu włosy, żeby ich nie pobrudzić. Mój żołądek się wypróżnia, innymi słowy- rzygam. Potem pospiesznie spłukuje wodę i opieram się plecami o szafkę, która stoi naprzeciwko. Do łazienki wchodzi Will. Cholera, zapomniałam zamknąć.
- Wszystko okay?- pyta z troską w głosie. Mam wielką ochotę wywrócić oczami.
- Wyjdź stąd.- sapię. Coś czuje, że jeszcze nie skończyłam. A nie chcę żeby ktoś widział mnie w takim stanie.
- Przestań…- próbował powiedzieć coś jeszcze ale nie pozwoliłam na to.
- Po prostu wyjdź!- krzyknęłam. A moja zacięta mina chyba podziałała bo chłopak pokiwał lekko głową i powoli się wycofał. W samą porę bo gdy drzwi lekko się zamknęły znowu musiałam się nachylić nad kiblem. Nie fajne. Później opłukałam usta i wyszłam powoli z łazienki. Will stał pod drzwiami i szybko podał mi szklankę wody, którą chętnie przyjęłam. Spojrzał na mnie takim głupim współczującym wzrokiem.
- Nic ci nie jest?- pyta cicho.
- Jest okay.- mówię twardo.
- Camile…- zaczyna ale mu przerywam.
- Przestań!
Patrzy na mnie jak na wariatkę.
- Co? pyta zdezorientowany.
- Przestań tak na mnie patrzeć! Przestać mówić do mnie takim tonem! Nie znoszę tego!- krzyczę.
- Niby jak?- mówi spokojnie.
- Patrzysz i mówisz do mnie jakby, jakby… nie wiem. Nie jestem małą lalką, której odpadła noga! Nie potrzebuje niczyjego współczucia, a zwłaszcza twojego! Ja dam radę, okay?! To nic takiego, to… to już wszystko było! Było i tym razem sobie też poradzę!
- Camile co ty mówisz? Już ktoś próbował cię… no wiesz.
Śmieje się bez wesołości i patrzę na niego kiwając głową.
- Nie wypowiesz tego słowa.- mówię z sarkazmem.- Tak Will, ktoś już próbował mnie zgwałcić. A teraz wybacz, ale lepiej już wrócę do domu. Dzięki za wodę i za przywiezienie mnie tu.- kiwam do niego i szybko schodzę na dół, staje przed drzwiami i nagle sobie o czymś przypominam. Odwracam się chłopak stoi za mną.- Gdzie jest Molly?
Patrzy na mnie z dziwnym podziwem, po chwili odpowiada na pytanie.
- Chris spakował ją do taksówki.- i w tym właśnie momencie chwiejnym krokiem wchodzi jego bliźniaczka.
- Hej kochani!- krzyczy i po kolei ściska nas. Jest schlana.- Chwila co wy tu razem robicie?- patrzy na Willa, mówi strasznie bełkocząc, aż trudno ją zrozumieć.- Bzykałeś ją?!
- Co? Nie Molly, nie uprawialiśmy seksu.- mówi tak trochę dziwnie.
- Cam?- mówi obracając się do mnie.- Czemu wyszliście z imprezy?

- Eem, źle się poczułam i Will mnie odwiózł.- podchodzę do niej i lekko ją przytulam- Odpocznij okay?- mówię i wychodzę na zewnątrz. Idę w stronę domu ciotki i tylko raz się obracam. Widzę w oknie głowę Willa, obserwuje mnie, czuje jego wzrok na sobie aż nie wchodzę do domu.
___________________________________________________________
Nie podoba mi się ten rozdział... przepraszam was :/

2 komentarze:

  1. Co tu dużo pisać... rozdział świetny. Naprawdę. Po prostu cudowny. :-) dziękuję :>

    OdpowiedzUsuń
  2. A mi się podoba. Jestem spragniona więcej. Nie rozczulasz się nad postaciami poezją tylko walisz prosto z mostu i to strasznie pasuje do tego opowiadania ;d Świetnie

    OdpowiedzUsuń