sobota, 16 sierpnia 2014

Rozdział 3

Wchodząc do domu od razu usłyszałam szamotanie w kuchni. Czyżby ciotka była w domu?
- Hej! Jak było w szkole?- spytała siostra mojej matki. Z wyglądu były do siebie bardzo podobne. Obie (jak również i ja) mają gęste, czarne włosy, ciemne karnacje, nawet są podobnego wzrostu.
- Normalnie.- odpowiedziałam i wzruszyłam ramionami. Ciotka nie poddawała się tak łatwo, postanowiła nadal mnie wypytywać.
- Normalnie czyli jak? Poznałaś kogoś? Jak nauczyciele?- podała mi talerz ze spaghetti.
Ugh. Serio, będzie się bawiła w pytania? Usiadłam przy stole. Wzrokiem napotkałam wyczekujące spojrzenie ciotki.
-Możemy sobie darować te wszystkie pytania?- powiedziałam zirytowana.
Uniosła na mnie brwi i podniosła ręce w geście poddania. To w niej lubiłam, nie drążyła tematu. Nie próbowała też kontrolować mnie na każdym kroku. Resztę obiadu zjadłam w ciszy.
Potem udałam się do pokoju i rzuciłam na łóżko. Pomyślałam o moim życiu w Nowym Jorku. Gdybym ciągle tam mieszkała to na pewno nie siedziałabym teraz w domu. Razem z moimi znajomymi pewnie byłabym w drodze na jakąś imprezę.
To trochę zabawne, tam byłam tą najnormalniejszą. Wyróżniałam się, nie byłam pokryta tatuażami od stóp do głowy, kolczyki też miałam jeszcze w normalnych miejscach. Tu też się wyróżniam ale przez większość dziewczyn (chłopków raczej kręci mój wygląd) jestem uważana za jakiegoś punka (chociaż nic do nich nie mam). Wiem, bo słyszałam kilka rozmów gdy przechodziłam korytarzem. Tutaj wszyscy wydają się tacy porządni. I pomyśleć że niecały rok temu ja też taka byłam. Camile najlepsza uczennica, Camile dobra i pomocna dziewczyna, Camile… zresztą nie ważne! Te czasy minęły! To wszystko było zanim… zanim…
Poczułam lecącą mi po policzku łzę. Szybko ją wytarłam. Zawsze tak się kończy gdy o tym pomyślę.
Nie mogę tak tu siedzieć, po prostu nie mogę. Muszę gdzieś wyjść bo zwariuje.
Przeprałam się w legginsy i luźną bluzę. Włosy związałam w koński ogon. Oczywiście cały dzisiejszy makijaż musiałam najpierw zmyć, ponieważ cała bym się rozmazała. Zbiegłam na dół i w korytarzyku ubrałam wygodne trampki.
- Wychodzę!- krzyknęłam do ciotki.
- Okay!-odkrzyknęła- Tylko weź ze sobą klucze!
Nie musiała mi o tym przypominać ponieważ miałam już je zawieszone na smyczy, na szyi.
Wyszłam z domu. Puściłam się biegiem. Dawno już tego nie robiłam, zupełnie nie wiem dlaczego. Kocham biegać, to działa na mnie odstresująco.
Biegnę najszybciej jak potrafię, wymijając pojedynczych przechodniów. Wiem, że powinnam biec równym tempem, bo wtedy wolniej się zmęczę ale nie mogę się do tego zmusić. Ostatnio wiele się zdarzyło co trzeba odreagować. Przepływało przeze mnie wiele emocji.
Nie wiem ile czasu biegłam ale od razu mogę stwierdzić, że byłam spory kawał od domu mojej ciotki.
Zatrzymałam się na chwilę, ale zaraz potem znowu ruszyłam przed siebie. Jeszcze nie czułam się wystarczająco zmęczona. To jeszcze nie jest to uczucie kiedy wszystkie mięśnie drżą z wycieczenia, kiedy po twoim organizmie roznosi się hormon szczęścia.
Nagle nie wiadomo skąd przede mną pojawiła się jakaś osoba. Wpadliśmy na siebie. Silne ramiona uchroniły mnie przed upadkiem. Poczułam zniewalający zapach mięty.
Spojrzałam w górę. Moim oczom ukazał się wysoki chłopak. Miał brązowe włosy, które swobodnie opadały mu na czoło. Oczy miał tego samego koloru z niewielkimi żółtymi plamkami. A do tego te usta…
Zdałam sobie sprawę, że się na niego gapię. Ale on mnie też mierzył spojrzeniem.
- Sorry, nie zauważyłem cię. – powiedział. Jasne. Nasze oczy się spotkały. Zrobiło się trochę jak w tych wszystkich beznadziejnych filmach dla nastolatków.
- Taa, po prostu miłość od pierwszego wejrzenia.- powiedziałam z sarkazmem, jednocześnie wyswobadzając się z jego objęć.
Uśmiechnął się szeroko, tak jakoś dziwnie znajomo.
- Chyba na to wygląda. Zobaczysz teraz cię będę prześladować, dopóki nie będziesz moja.
- Niestety nie jestem rzeczą, więc nie możesz mieć mnie na własność. A z prześladowcami potrafię sobie poradzić.- parsknęłam. Nie wiem czemu ale ten koleś porządnie mnie zirytował. Ale on chyba też nie zapałał do mnie jakąś szczególną sympatią wnioskując po tonie jakim się do mnie odzywał.
-Jaka pewna siebie.- chłopak przysunął się bliżej mnie.
-Odsuń się bo kopne cię w jaja.- powiedziałam spokojnie. Jeśli mnie nie posłucha naprawdę to zrobię. Jak się dorasta w Nowym Jorku to trzeba umieć się bronić.
Zaśmiał się dziwnie. Puścił mi oczko po czym wyminął mnie i poszedł. To było dziwne. Bardzo. Co jak co, ale chłopak był mega przystojny. Temu zaprzeczyć nie mogłam. Zresztą, czemu ja o nim myślę?
Truchtem udałam się w drogę powrotną. Gdy wróciłam do domu ciotka już spała. Po cichu weszłam na górę do łazienki, wziąć gorący prysznic. Potem ubrałam się w piżamę i położyłam do łóżka. Dopiero wtedy poczułam jak bardzo zmęczona jestem. Prawie natychmiast zasnęłam.
____________________________________________________________________________________
Zobaczyłam dziś, że kilka osób już czytało mojego bloga. Jarałam się tym chyba z pół godziny. Mam  do was małą prośbę. Wciąż nie wiem czy wam się podoba to opowiadanie, więc proszę komentujcie. Oczywiście, przyjmuję też krytykę. Jeśli macie jakieś sugestie co do bloga to chętnie ich wysłucham. 
To do następnego! :*

7 komentarzy:

  1. Trochę zdziwiła mnie chęć kopnięcia tego chłopaka w kroczę. Jak dla mnie mega śmiałe i dziwne posunięcie, ale rozdział jest naprawdę świetny. Zaczyna się rozkręcać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zmień "przeprałam" zmień na "przebrałam", "ubrałam wygodne trampki" na "założyłam/obułam wygodne trampki", itd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "ubrałam SIĘ" ale "założyłam COŚ"

      Usuń
    2. Dziękuje za takie uwagi zaraz to zmienię :)

      Usuń
  3. Jest możliwość, byś odznaczyła weryfikację obrazkową? Byłoby super.

    A! "chłopacy/chłopaki" (zwrot niepoprawny) lepiej "chłopcy";
    Forma "chłopak" dopuszczalna tylko w zwrocie "mam chłopaka/mój chłopak"

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki, że zwracacie mi uwagę na takie rzeczy ;) jestem dyslektykiem i czasem kiedy się nie pilnuje popełniam takie błędy :D

    OdpowiedzUsuń