poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 4

Budzę się z krzykiem, cała zalana potem. Z trudem łapie powietrze. Moje serce kołacze w piersi. Podnoszę się do pozycji siedzącej. Chwila, jest  jakoś twardo. No tak, musiałam spaść z łóżka.
Robię kilka głębokich wdechów i wydechów. Gdy mój oddech wraca do normy, powoli podnoszę się z podłogi i siadam po turecku na łóżku. Przeczesuje rękom wilgotne czoło.
Znowu miałam ten koszmarny sen. Śni mi się prawię od roku. Dawne wspomnienia mnie atakują, a ja nie potrafię się obronić…
Patrzę na zegarek, który stoi na stoliku nocnym. Jest prawię czwarta w nocy. Czuję się zmęczona, jednak boję się zasnąć. Nie chcę tego oglądać, ponownie. Odkąd tu przyjechałam sny się nasiliły. Teraz nawiedzają mnie prawię każdej nocy.
Z mojego gardła wydobywa się cichy szloch. Łzy lecą mi strugami po policzkach. Zaczynam się trząść.
Mam ochotę krzyczeć. Nie wiem ile jeszcze będę potrafiła to wszystko znieść. To boli. W śnie znów go widzę. Wspomnienia odżywają. I to jest najgorsze…
***
Jest przed siódmą. Mogę  się powoli szykować do szkoły. Po obudzeniu się na podłodze, już nie zasnęłam.
Idę do łazienki. Myję się, maluję. Chyba nie muszę dodawać, że zużyłam dość dużo korektora aby zakryć moje potworne wory pod oczami. Podeszłam do szafy. Postanowiłam ubrać krótką, skórzaną spódniczkę i białą koronkową bluzkę bez rękawków. Jest chłodno, w końcu to jesień, więc dodatkowo zarzuciłam na siebie moją czarną ramoneske.  Włosy postanowiłam związać w luźnego warkocza na boku.
 Ciotki nie ma, wyszła do pracy. Dobrze, że jej sypialnia znajduję się na dole bo nie słyszy jak  w nocy krzyczę.
Jem pomału swoje płatki, które zrobiłam na śniadanie. Jestem zmęczona, nie mam na nic ochoty. Najchętniej olałabym szkołę i została w domu. Ale nie mogę.
Idę wolnym krokiem do szkoły. Czuję się już rozbudzona, dzięki chłodnemu powietrzu. No właśnie, chyba nie do końca przemyślałam swój strój. Jest mi zimno! Pocieram sobie ramiona w próbie ogrzania się.
Do szkoły wchodzę pięć minut przed dzwonkiem. Nigdzie nie widzę Molly ani Chrisa. Nieważne, potem ich znajdę. Wyjmuję plan lekcji z torby. Dobra, co mam pierwsze. Biologia. Ugh, co za wspaniały początek dnia. Ale na pocieszenie na czwartej lekcji mam sztukę, a na piątej wychowanie fizyczne. To jedyne zajęcia, które lubię z całego tego gówna.
***
-Cam! Tu jesteś! Wszędzie cię dziś szukałam!- rozradowana Molly podbiega do mnie i rzuca mi się na ramiona.
- Też się cieszę, że cię widzę… Molly, nie mogę oddychać.- powiedziałam, po czym dziewczyna odsunęła się ode  mnie z wielkim uśmiechem przyklejonym do twarzy.
- Jak takie chuchro jak ty może być tak silne?-spytałam z rozbawieniem.
- Pozory mylą.- powiedziała i zaczęła prężyć mięśnie, a raczej ich brak.
Nie byłyśmy głodne, więc postanowiłyśmy nie iść dziś do stołówki. Udałyśmy się na dziedziniec przed szkołą. Usiadłyśmy na jednej z ławek i zaczęłyśmy rozmawiać. Nie mówiłyśmy o niczym konkretnym, po prostu gadałyśmy. To trochę dziwne jak swobodnie czułam się w towarzystwie Molly. To coś czego już dawno nie zaznałam. A najlepsze jest to, że nam tę dziewczynę dopiero drugi dzień.
- Molly!- dobiegł do nas krzyk. Spojrzałyśmy w kierunku budynku szkoły. Szybkim krokiem szedł w naszym kierunku jakiś chłopak. Przypatrzyłam się mu lepiej. O rany! To jest TEN chłopak. Też na mnie spojrzał.
- Moja miłości od pierwszego wejrzenia!- krzyknął nawiązując do słów, które powiedziałam przy naszym pierwszym spotkaniu.- A co ty tutaj robisz?- spytał gdy podszedł bliżej. Na jego usta wtargnął przebiegły uśmiech.
- Wiec jednak mnie prześladujesz?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie, unosząc brwi. Nie mogę uwierzyć, że to ten sam chłopak, na którego wpadłam podczas biegania.
- Chciałabyś.- powiedział zgryźliwie- Chociaż, muszę przyznać, że ciekawią mnie twoje sposoby na prześladowców.
Nasze spojrzenia się spotkały i przez chwilę toczyliśmy na nie małą walkę dopóki Molly nam nie przerwała.
- Czy ja czegoś nie wiem?- spytała, patrząc na nas z niesmakiem.
-Och droga siostro, jest wiele rzeczy o których nie masz pojęcia.- odparował chłopak. Zaraz co?
- Siostro?- spytałam zdziwiona. Oboje spojrzeli na mnie dziwnym wzrokiem.
- Taaak- powiedziała Molly przeciągając „a” jakby posiadanie brata było czymś wstydliwym.- Na moje nieszczęście jesteśmy rodzeństwem. Will jest moim bratem bliźniakiem.
Bliźniakiem?! No tak, teraz już wiem czemu jego uśmiech był taki znajomy. Gdy teraz tak na nich patrzę widzę to wielkie podobieństwo. Te same oczy, te same włosy…
- Yyyy gapisz się wiesz?- powiedziała rozbawiona Molly. Natychmiast przestałam się tak intensywnie wpatrywać.
- Oj przestań Molly, dziewczyna chce sobie mnie popodziwiać. Nie możemy się jej dziwić.- powiedział Will
- Oczywiście, że się w ciepie wpatruję. Wręcz nie mogę odciągnąć od ciebie wzroku. Dawno już nie widziałam takiego idioty.- parsknęłam.- Will- dodałam mocno akcentując jego imię.
- Bum!- krzyknęła Molly i przybiła mi piątkę.
- Ty znasz moje imię, lecz ja nie znam twego.- powiedział chłopak ignorując swoją siostrę.- Wyjaw mi je cna niewiasto.
Rozbawiona próbowałam z całych sił się nie zaśmiać, lecz nic nie mogłam poradzić, że kąciki moich ust zadrżały. Cna niewiasta, serio?
- Niestety, nie mogę zdradzać imion nieznajomym.- odpowiedziałam. Zaśmiał się cicho.
- Oj proszę was! Przestańcie, to się zaczyna robić obleśne!- powiedziała zdegustowana Molly jednak w jej oczach tańczyły iskierki rozbawienia. Po chwili dodała.- Dobra, a tak serio to po co przyszedłeś? No oprócz zarywania do mojej nowej koleżanki.
- Masz mój zeszyt.- powiedział.
-Co?
- Znowu się pomyliłaś i wzięłaś mój zeszyt, głupia.- powiedział
Poirytowany Will.
- Może tak grzeczniej?- zrobiła głęboki oddech a po chwili wyciągnęła z torby zeszyt i podała chłopakowi.- Dlaczego mój brat musi być takim idiotą?
Will wzruszył ramionami i poszedł.
-Nie znoszę go.- ogłosiła po chwili Molly- Okropnie mnie wkurza.
-Nie mów tak. To jest twój brat.- nie rozumiem jak ona może tak mówić.
Dziewczyna głośno parsknęła.
- Zobaczysz, któregoś dnia go zabiję. Jak będzie spać uduszę go poduszką.- powiedziała.
Wiem, że mówiła to na żarty ale w tym momencie coś we mnie pękło. Za dużo o tym dziś słyszałam.
- Muszę już iść, spóźnię się na lekcję.- powiedziałam i szybkim krokiem ruszyłam do szkoły, nie dając jej czasu na odpowiedź. Po drodze zobaczyłam siedzącą blisko naszej ławki dziewczynę o czerwonych włosach. Pewnie słyszała całą naszą rozmowę. Patrzyła na mnie nienawistnym wzrokiem. Czemu? Nie mam czasu ani ochoty nad tym się zastanawiać.
Jestem trochę roztrzęsiona. Ogarnij się Camile! Karcę siebie w myślach. Nie mogę tak reagować za każdym razem gdy ktoś o tym wspomni, choćby przypadkowo. Robię kilka głębokich wdechów. Rozżalenie mija a zastępuje go gniew. Mam ochotę uderzyć z całej siły w szafki stojące za mną. Powstrzymuje się jednak. Opieram czoło o moją szafkę, zamykam oczy i staram się uspokoić. Czuję jak ktoś chwyta mnie za ramię i obraca plecami do szafek. Otwieram powoli oczy i kogo widzę przed sobą? Czerwonowłosą dziewczynę! Oczywiście jest farbowana.
- Nie właź na mój teren, jasne?- mówi piskliwym, nienawistnym głosem. Powoli mierze ją spojrzeniem. Jest ubrana w obcisły top i długie, obcisłe, fabrycznie podziurawione, skurzane spodnie. Na twarzy ma kilogramy tapety, która teraz jest skrzywiona w złości.
Patrzę na nią znudzonym wzrokiem.
- O co ci chodzi?- spytałam
- Dobrze wiesz o co chodzi!- podniosła głos.
- Nie, gdybym wiedziała to bym się nie pytała.- odpowiedziałam spokojnie.
- Zostaw Willa w spokoju.- imię chłopaka powiedziała ciszej tak żebym tylko ja je usłyszała. Kilku uczniów zatrzymało się koło nas obserwując scenę.
- A więc to o to chodzi!- wybuchałam głośnym śmiechem, ja go prawie nie znam. Dziewczyna złapała mnie za ramiona i popchnęła na szafki, od których odsunęłam się w czasie rozmowy.
- Słuchaj suko! Nie obchodzi mnie…- wydarła się nieznajoma. Jednak nie pozwoliłam jej dokończyć. Nie ma opcji żeby jakaś dziwka mnie obrażała i popychała! Odepchnęłam ją od siebie i  chwyciłam za te jej czerwone kłaki. Dziewczyna próbowała zmusić mnie do puszczenia przez  wbijanie mi paznokci w rękę. Coś tam krzyczała ale nie słuchałam. Nikt nie ma prawa mnie obrażać. Próbowała dosięgnąć moich włosów by móc mnie też pociągnąć. Lecz chwyciłam jej dłoń w swoją drugą rękę i mocno ścisnęłam. Teraz z kolei ja popchnęłam ją na szafki. Uderzyła w nie z głośnym hukiem. Chciałam do niej podejść, miałam wielką ochotę uderzyć ją w te niewyparzoną gębę. Gdy nagle silne ręce chwyciły mnie w pasie. Zaczęłam się wyrywać.
- Ej, mała spokojnie!- usłyszałam głos Chrisa.
Uspokoiłam się.
- Jeszcze raz odstawisz taki numer to za siebie nie ręczę!- krzyknęłam jeszcze do czerwonej. Chris podniósł mnie i odszedł kawałek dalej. Po czym postawił z powrotem na ziemię. Zrobiłam głęboki wdech i wydech starając się uspokoić.
- Dzięki.- powiedziałam cicho. Ale zanim zdążył odpowiedzieć podszedł do nas Will.
- Stary, co to za zamieszanie?- spytał Chrisa.
- Lepiej ogarnij swoją dziewczynę bo nie lubię gdy ktoś mnie obraża.- powiedziałam do niego. Nie czekając na odpowiedź wyminęłam obu i poszłam pod klasę.

1 komentarz:

  1. Taa... uwielbiam takie akcje :) Widać Camile to ostra laska i nie owija w bawełnę. Jestem ciekawa co się stało, że ma teraz takie koszmary. Idealnie to opisałaś, ten lęk, który nie pozwala ci zasnąć :)

    OdpowiedzUsuń